Reklama

Wiadomości

Z dekalogiem w korporacji

O nowej kategorii polskich przedsiębiorców, którzy skutecznie łączą katolicyzm z ekonomicznym powodzeniem, z ks. Grzegorzem Piątkiem SCJ i Piotrem Kossakowskim rozmawia Wiesława Lewandowska

Niedziela Ogólnopolska 8/2016, str. 36-37

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

Grzegorz Boguszewski

Ks. Grzegorz Piątek

Ks. Grzegorz Piątek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Gdy ćwierć wieku temu zaczęła się w Polsce transformacja gospodarki z socjalistycznej na kapitalistyczną, przekonywano, że „pierwszy milion trzeba ukraść”, że trzeba się dorabiać i bogacić za wszelką cenę, jak najszybciej. Można powiedzieć, że Duszpasterstwo Przedsiębiorców i Pracodawców „Talent”, które zaczęło się tworzyć w 1999 r., było wyrazem protestu i niezgody na ten nasz „dziki kapitalizm”?

KS. GRZEGORZ PIĄTEK SCJ: – Właśnie tak to należy odczytać, zwłaszcza że inicjatywa wyszła od osób świeckich, szukających odpowiedzi na swoje dylematy moralne związane właśnie ze stylem budowania polskiego kapitalizmu. Pomysł duszpasterstwa zrodził się z buntu jednego biznesmena, Marka Świeżego, zainspirowanego wypowiedzią Jana Pawła II w Legnicy, podczas pielgrzymki w 1997 r., w której Papież postawił przedsiębiorcom twarde wymagania. Łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić – buntował się pan Marek. Jak przystało na biznesmena, podjął konkretne działanie: przekonał Księży Najświętszego Serca Jezusowego, sercanów, do zorganizowania pierwszego spotkania dla przedsiębiorców.

– Przyszedł do księży sercanów tak po prostu, „z ulicy”, i się zaczęło?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

PIOTR KOSSAKOWSKI: – No nie, po drodze dostał pewną odgórną instrukcję – w szczególnych okolicznościach…
KS. G.P.: – Podczas audiencji generalnej zapytał Jana Pawła II o to, jak ma zrealizować te papieskie wymagania z Legnicy.
P. K.: – I dosłownie w przejściu udało mu się z Papieżem przedyskutować ten trudny temat. Na pytanie, co ma robić, dostał odpowiedź: Idź do biskupa.
KS. G. P.: – I rzeczywiście, poszedł do kard. Macharskiego. Bardzo długa, serdeczna rozmowa zakończyła się jednak tylko mocną zachętą i dodatkową inspiracją. Pan Marek zaczął szukać w Kościele kogoś, kto by dysponował instrumentami odpowiednimi do podjęcia tego niełatwego wyzwania, jakim było papieskie przykazanie „nawracania się” przedsiębiorców. Trafił do sercanów. Na pierwsze spotkanie dla „poszukujących przedsiębiorców” przyszło zaledwie 11 osób i wydawało się, że nie będzie żadnej kontynuacji.

– Czego oczekiwali, na co liczyli ci, którzy przyszli?

KS. G.P.: – Mogliśmy się tylko domyślać, że będą chcieli jakiejś pociechy, pokrzepienia, odpowiedzi na pytanie, jak uczciwie prowadzić biznes. Miałem prelekcję na temat sumienia, mówiliśmy o papieskich encyklikach i podstawowych zasadach nauki społecznej Kościoła, a więc były to najbardziej ogólne wskazania i teoretyzowanie na zadany temat.

– Dlaczego akurat sercanie postanowili zainteresować się bliżej dylematami moralnymi polskich przedsiębiorców?

KS. G.P.: – Zaczęło się niby przypadkowo, po prostu Marek Świeży znał kilku z nas. Kiedy jednak patrzę głębiej, widzę w tym kontynuację tego, co na przełomie XIX i XX wieku robił założyciel Zgromadzenia Księży Sercanów – ks. Leon Dehon; jako jeden z pierwszych księży m.in. organizował spotkania dla francuskich przedsiębiorców. Przez kilkadziesiąt lat współpracował z przemysłowcem i katolickim działaczem społecznym Leonem Harmelem. Razem zorganizowali trzy pielgrzymki świata pracy z Francji do Rzymu, każda liczyła po 10 tys. robotników i przedsiębiorców. A co ważne, było to przed opublikowaniem encykliki „Rerum novarum” i można nawet przypuszczać, że ta inicjatywa zainspirowała papieża Leona XIII, a na pewno wpłynęła na treść tej encykliki.

Reklama

– Można dziś powiedzieć, że troska o stan duchowy polskich przedsiębiorców – w sposób szczególny narażonych na demoralizację w wyniku polskiej transformacji gospodarczej – stała się specjalnym charyzmatem sercanów?

KS. G. P.: – Rzeczywiście, w polskiej prowincji właśnie odkrywamy tę historyczną tradycję naszego zgromadzenia, idziemy za przykładem założyciela. Po 15 latach funkcjonowania tego duszpasterstwa istnieje już w całej Polsce ponad 20 punktów regularnych spotkań. Mamy kontakt z grupą liczącą ok. 5 tys. osób. Zastanawiające jest, dlaczego wielkie zakony – jezuici, benedyktyni czy dominikanie – nie podjęły tego rodzaju działań duszpasterskich... Można się chyba dopatrywać ingerencji Ducha Świętego w tym, że pan Marek trafił właśnie do nas.
P.K.: – Marek Świeży, jak przystało na sprawnego biznesmena, szybko zdecydował, że należy tworzyć małe grupy przy parafiach, gdzie też mogą powstawać szersze programy pilotażowe. Mnożą się więc grupy szybkiego reagowania. Marketingowo biorąc, jesteśmy już dobrze rozpoznawalni. Często żartujemy sobie, że dość skutecznie uprawiamy duchową franczyzę. Oferujemy produkt na określonych zasadach, pilnujemy, aby te zasady zawsze były przestrzegane. Każde spotkanie rozpoczyna się Mszą św., zawsze mamy duszpasterza, odpowiednio przygotowane materiały...
KS. G. P.: – Staramy się organizować comiesięczne spotkania w każdym ośrodku, ale – zawsze to podkreślamy – nie rościmy sobie pretensji do tego, by zaspokajać wszystkie potrzeby duchowe, nie jesteśmy też konkurencją dla stowarzyszeń i ruchów katolickich.

Reklama

– W spotkaniach duszpasterskich mogą brać udział wyłącznie przedsiębiorcy, biznesmeni?

P. K.: – Nie prowadzimy list obecności, dajemy możliwość uczestnictwa wszystkim ludziom aktywnym, którzy w jakiś sposób czują się odpowiedzialni za to, co dzieje się w ich otoczeniu. Zwracamy się więc także np. do lekarzy, adwokatów. Zapraszamy tych wszystkich, którzy poprzez swoje zachowania kształtują zachowania innych. Samo duszpasterstwo funkcjonuje niczym port, do którego statki zawijają na krócej lub dłużej, jedne wracają, inne nie... Czasami przypływają statki wojenne.

– I co wtedy?

KS. G.P.: – Na ogół szybko odpływają.

– Kto i dlaczego pozostaje na dłużej?

Reklama

P. K.: – Pozostają ci, którzy znajdują tu odpowiadającą im formację duchową. Ważne jest dla nich także poszerzanie wiedzy na temat nauki społecznej Kościoła. Ale przede wszystkim przychodzą do nas ludzie poranieni, odczuwający silną potrzebę porozmawiania o swoich biznesowych problemach. Czują się u nas bezpiecznie. Na każdym pierwszym spotkaniu nowej grupy ks. Grzegorz wygłasza naszą maksymę: „Nie popieramy żadnej partii politycznej i nie zbieramy pieniędzy nawet na najbardziej szczytne cele”.
KS. G. P.: – Każdy może zachować anonimowość, nikogo nie pytamy, czym się zajmuje, czy odnosi sukcesy, czy wręcz przeciwnie. Ale też staramy się integrować to środowisko, a więc umożliwiamy wzajemną wymianę informacji, dzielenie się doświadczeniami.
P. K.: – Cenne jest w tych spotkaniach to, że ludzie, którzy jako katolicy chcą prowadzić biznes etyczny, zyskują tu odpowiedź na swe wątpliwości, nie teoretycznie, lecz poprzez świadectwo innych.
KS. G. P.: – Szczególnie zapamiętałem słowa pewnego pana, który, powołując się na własne doświadczenie, wyznał, że nieuczciwość w biznesie nie gwarantuje sukcesu. Opowiedział, jak dzięki łapówce wygrał przetarg na dużą inwestycję, której wykonanie jednak go przerosło i firma zbankrutowała. Myślę, że takie świadectwo dało osobom wątpiącym w opłacalność uczciwości w biznesie o wiele więcej niż czytanie teoretycznych opracowań. W ten sposób chyba najskuteczniej udało się zdementować powszechne dziś przekonanie, że nieuczciwość jest najprostszą drogą do sukcesu w biznesie. Siłą naszych spotkań jest to, że spotykamy się także z takimi praktykami biznesu, którym udało się przetrwać na rynku od lat 90. ubiegłego wieku, mimo bardzo trudnych sytuacji.

– W duszpasterstwie nie pojawiają się chyba jednak ludzie z listy najbogatszych?

P. K.: – Jest wśród nas dosłownie kilka osób, które osiągnęły bardzo duży sukces finansowy. I choć nie mogą być obecne na wszystkich spotkaniach, to wspierają nas radą, a czasem też finansowo, próbują lobbować w naszej sprawie w miejscach, do których mają dostęp, a my nie. Zdecydowana większość uczestników naszego duszpasterstwa to zwykli, przeciętni polscy przedsiębiorcy, którzy starają się godziwie zarobić na swoje utrzymanie, nie mają ambicji zbicia wielkich fortun, chcą zarabiać etycznie, nie szkodząc nikomu, zgodnie z nauką Kościoła...
KS. G. P.: – I to jest nasza grupa docelowa, którą chcielibyśmy wspierać, ponieważ to są ludzie ciężko pracujący, zmagający się z problemami, którymi często nikt się nie zajmuje; nie mają oni reprezentacji w Sejmie, nie tworzą wielkiego lobby. Sami na co dzień zderzają się boleśnie z sytuacją ekonomiczną Polski. Mam nadzieję, że stworzymy – że już tworzymy taką przestrzeń, gdzie właśnie oni będą mogli się wzmocnić.

– Co słyszą od duszpasterza na temat sprzeczności między zasadami wiary a zasadami twardej ekonomii?

Reklama

KS. G. P.: – Mam nadzieję, że pokazujemy im pewną nową perspektywę biznesu, czyli ideę powołania, o której nie mówi się dziś na żadnej uczelni ekonomicznej. Można ją ująć następująco: zbawiasz się przez to, co robisz, a nie pomimo tego. Idea ta jest znana od dawna, została rozwinięta w Kościele katolickim przez Opus Dei, ale trzeba o niej dziś w Polsce więcej mówić. Trzeba przypominać, że skoro Pan Bóg kogoś obdarowuje talentem przedsiębiorcy, to trzeba ten talent tak rozwijać i udoskonalać, aby stało się to drogą do świętości i osobistego zbawienia.
P. K.: – Ale też przypominamy: roztropnie oceniaj swoje talenty, szukaj swojego własnego powołania, bo przecież nie każdy może i musi być przedsiębiorcą. Nie wystarczy chcieć zrobić biznes. Może to nie jest twoje powołanie, nie męcz się zatem.
KS. G. P.: – Wiele osób weszło w biznes z biedy, bez jakiegokolwiek fachowego przygotowania. Wprawdzie ten biznes jakoś im idzie i rozwija się, ale jest byle jaki...

– Bo zbyt trudno w dzisiejszych polskich warunkach połączyć chrześcijańską moralność z bujnym rozwojem biznesu?

P. K.: – Trudno, ale z własnego doświadczenia wiem, że to możliwe. W zależności od branży i kalibru interesów, niestety, pojawiają się trudne dylematy moralne, wynikające z wielkości przepływów finansowych i metod dochodzenia do tych wyników. Jeżeli ktoś mówi swoim pracownikom, że nie dajemy łapówek, nie kłamiemy, nie oszukujemy, nie manipulujemy innymi, płacimy podatki, to staje przed naprawdę trudnym wyzwaniem…

– Czy można być dziś w Polsce przyzwoitym chrześcijańskim biznesmenem, niczego nie tracąc?

Reklama

P. K.: – Osobiście muszę się przyznać, że przegrałem co najmniej kilka poważnych kontraktów, ponieważ nie byłem skłonny do stosowania ogólnie przyjętych, ale nieuczciwych chwytów. Miałem jednak to szczęście, że dwie korporacje, w których kiedyś pracowałem, były solidnymi firmami szwajcarskimi i tam wpojono mi zasadę dobrej pracy oraz przestrzegania prawa podatkowego, i nikt nie miał mi za złe, że przegrałem przetargi, ponieważ odmówiłem dania łapówki. Inicjator naszego duszpasterstwa – Marek Świeży, który jest również skutecznym biznesmenem, uświadomił sobie w którymś momencie, że chce płacić duże podatki, bo to będzie oznaczało, że skutecznie rozwinął swój biznes. Można tak działać!

– I pokornie godzić się z większymi trudnościami?

P. K.: – Jestem przekonany, że zaufanie do tego, co oferuje nam Pan Bóg, można sobie wyrobić tylko w sytuacjach trudnych. Mamy w Polsce coraz więcej ludzi, którzy dają świadectwo tego, że są chrześcijańskimi biznesmenami, katolickimi przedsiębiorcami, i naprawdę nieźle im się wiedzie. Mimo wszystkich przeciwności stricte ekonomicznych Pan Bóg im błogosławi. A dodatkowo sami nawzajem się wspomagają, współpracują ze sobą. Zaczyna się tworzyć nowa kategoria przedsiębiorców, którzy skutecznie łączą swój katolicyzm z ekonomicznym powodzeniem i szczęściem rodzinnym.

– Jak katoliccy biznesmeni postrzegają największe problemy współczesnej polskiej przedsiębiorczości?

Reklama

KS. G. P.: – Największym problemem i powodem wielu dylematów moralnych jest niejasność prawa, brak precyzji, a zarazem wielkie skomplikowanie przepisów. Potrzebny jest powrót do jasnych zasad i uczciwej przejrzystości. Staramy się wysyłać sygnały do polityków, by wnikliwiej przyglądali się tym sprawom. Mamy w duszpasterstwie kupców, którzy w niedziele od lat mają zamknięte sklepy, czym dają świadectwo wiary, lecz chcieliby też żyć w kraju, gdzie panuje równość szans ekonomicznych. Oni mają gorzką świadomość ludzi dyskryminowanych, ale zarazem są pewni Bożego błogosławieństwa i mają spokój sumienia.

* * *

Ks. Grzegorz Piątek
Sercanin, ogólnopolski koordynator Duszpasterstwa Przedsiębiorców i Pracodawców

Piotr Kossakowski
Przedsiębiorca, animator Duszpasterstwa Przedsiębiorców i Pracodawców „Talent”, organizator punktów duszpasterskich w Warszawie

2016-02-17 08:57

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nie bójmy się wejść w przestrzeń Bożego Miłosierdzia!

Niedziela szczecińsko-kamieńska 39/2014, str. 6-7

[ TEMATY ]

rozmowa

Archiwum prywatne

Autor wywiadu w trakcie rozmowy z o. Antonello Cadeddu

Autor wywiadu w trakcie rozmowy z o. Antonello Cadeddu
Niedawno odwiedził ponownie Szczecin o. Antonello Cadeddu, misjonarz z Brazylii, który przed 15 laty wraz ze swoim współbratem o. Enrique Porcu powołał do życia w São Paulo Wspólnotę „Przymierze Miłosierdzia”, niosącą pomoc najbardziej opuszczonym i ubogim. O. Antonello pochodzi z Cagliari w Sardynii. Urodził się w 1952 r. Jako młodzieniec pasjonował się m.in. siatkówką. Kiedy ukończył szkołę średnią, rozpoczął studia medyczne. Jednak w wieku 23 lat obudziło się w nim silne pragnienie pozostawienia wszystkiego i zostania misjonarzem.
CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio, dziecko z Pietrelciny

Niedziela Ogólnopolska 38/2014, str. 28-29

[ TEMATY ]

O. Pio

Commons.wikimedia.org

– Francesco! Francesco! – głos Marii Giuseppy odbijał się od niskich kamiennych domków przy ul. Vico Storto Valle w Pietrelcinie. Ale chłopca nigdzie nie było widać, mały urwis znów gdzieś przepadł. Może jest w kościele albo na pastwisku w Piana Romana? A tu kabaczki stygną i ciecierzyca na stole. W całym domu pachnie peperonatą. – Francesco!

Maria Giuseppa De Nunzio i Grazio Forgione pobrali się 8 czerwca 1881 r. w Pietrelcinie. W powietrzu czuć już było zapach letniej suszy i upałów. Wieczory wydłużały się. Panna młoda pochodziła z rodziny zamożnej, pan młody – z dużo skromniejszej. Miłość, która im się zdarzyła, zniwelowała tę różnicę. Żadne z nich nie potrafiło ani czytać, ani pisać. Oboje szanowali religijne obyczaje. Giuseppa pościła w środy, piątki i soboty. Małżonkowie lubili się kłócić. Grazio często podnosił głos na dzieci, a Giuseppa stawała w ich obronie. Sprzeczki wywoływały też „nadprogramowe”, zdaniem męża, wydatki żony. Nie byli zamożni. Uprawiali trochę drzew oliwnych i owocowych. Mieli małą winnicę, która rodziła winogrona, a w pobliżu domu rosło drzewo figowe. Dom rodziny Forgione słynął z gościnności, Giuseppa nikogo nie wypuściła bez kolacji. Grazio ciężko pracował. Gdy po latach syn Francesco zapragnął być księdzem, ojciec, by sprostać wydatkom na edukację, wyjechał za chlebem do Ameryki. Kapłaństwo syna napawało go dumą. Wiele lat później, już w San Giovanni Rotondo, Grazio chciał ucałować rękę syna. Ojciec Pio jednak od razu ją cofnął, mówiąc, że nigdy w życiu się na to nie zgodzi, że to dzieci całują ręce rodziców, a nie rodzice – syna. „Ale ja nie chcę całować ręki syna, tylko rękę kapłana” – odpowiedział Grazio Forgione, rolnik z Pietrelciny.
CZYTAJ DALEJ

Uczy godzić patriotyzm z religijnością

2025-09-23 10:00

Magdalena Lewandowska

Relikwie św. Maurycego zostały wprowadzone do kościoła w uroczystej procesji.

Relikwie św. Maurycego zostały wprowadzone do kościoła w uroczystej procesji.

Wprowadzenie relikwii patrona, koncert zespołu Arka Noego, list prezydenta RP Karola Nawrockiego - parafia św. Maurycego we Wrocławiu zainaugurowała Rok Jubileuszowy 800-lecia.

Do świątyni uroczyście wprowadzono relikwie patrona św. Maurycego, a Eucharystii przewodniczył abp Tomasz Peta, metropolita Astany, stolicy Kazachstanu. – „Jesteśmy chrześcijanami i grzechem bałwochwalstwa mazać się nie możemy. Do wojny za potrzeby Rzeczpospolitej zawsze nas gotowymi znajdziesz, cesarzu, zawsze posłusznymi nad wszystkich, ale do czci bałwanów skłonić nas nie potrafisz” – te słowa św. Maurycego przed jego męczeńską śmiercią przytoczył proboszcz parafii ks. kanonik Janusz Gorczyca. Przybliżył sylwetkę św. patrona i historię parafii św. Maurycego, jednej z najstarszych parafii Wrocławia po katedrze św. Jana Chrzciciela i kościele św. Wojciecha. – Maurycy urasta nam na opatrznościowego świętego, a jego przesłanie zdaje się być bardzo aktualne i potrzebne dla nas ludzi XXI wieku – podkreślał ks. Gorczyca. Wskazywał, że św. Maurycy jako żołnierz wierny cesarzowi, a jednocześnie posiadający głębokie morale, przez wieki był czczony na dworach cesarskich, królewskich jako żołnierz z zasadami, za które nie zawahał się oddać życia. – Niech ta uroczystość rozbudzi w nas na nowo odwagę i dumę z tego, że jesteśmy Polakami, a jednocześnie członkami wielkiej europejskiej rodziny narodów, które, jak przed wiekami, tak i dziś czerpią z najczystszych źródeł wartości i moralnych zasad. Oby zdolne były zachować swoją tożsamość i zachować jedność w różnorodności – mówił kapłan.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję