Teraz naprawdę istnieje ryzyko, że Bliski Wschód opustoszeje z chrześcijan – mówił w wywiadzie dla portalu turyńskiej „La Stampy” duchowy przywódca Kościoła w Iraku abp Louis Raphaël I Sako, patriarcha chaldejski Babilonu. Po publikacjach zachodnich mediów, w których obiecywano schronienie dla wszystkich imigrantów, przedstawiciele Kościoła stają teraz przed żądaniem ze strony różnych grup o zorganizowanie im miejsca na Zachodzie. Przybierają one całkiem konkretny wymiar. Pragnący emigrować spodziewają się miejsca w samolocie, mieszkania w jednym z bogatych krajów zachodnich i pracy. – W tym momencie nieodpowiedzialna jest każda wypowiedź, która zachęca Irakijczyków do emigracji – twierdzi patriarcha. Jego zdaniem, bardzo często motywem wyjazdu są jedynie względy ekonomiczne. Wyjeżdżają – duchowny wie to z relacji proboszczów – ludzie młodzi i najlepiej wykształceni, nie ci, którym grozi prześladowanie czy bieda. Powoduje to, że po zakończeniu wojny nie będzie miał kto odbudowywać państwa. Niestety, emigrują też duchowni, którzy w naiwności są przyjmowani na Zachodzie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, jako przedstawiciele uciemiężonego narodu, mimo że przybywają ze stron, w których żadne niebezpieczeństwo im nie groziło.
Duchowy przywódca irackich chrześcijan zarzuca też zachodnim politykom, że poważne decyzje polityczne podejmują, opierając się na emocjach, a nie na chłodnej analizie. Przeciwny jest również selekcji emigrantów w oparciu o religię. Mówi o międzynarodowych organizacjach przyjmujących np. samych chrześcijan. Jest temu przeciwny z kilku powodów – m.in. dlatego, że dałoby to argument tym, którzy jako podłoże niestabilnej sytuacji w Iraku i innych krajach chcą widzieć religię.
Pomóż w rozwoju naszego portalu