Taki tytuł nosi wystawa, którą można oglądać do 23 stycznia w parafii Trójcy Świętej w Stalowej Woli. Opowiada ona historię 22 kobiet, które zdecydowały się urodzić dziecko pierwsze lub kolejne, mimo wielkiego zagrożenia zdrowia, a nawet życia. Jedne z nich chciały za wszelką cenę ochronić istniejące w nich życie, jak np. Stamatyja, która mimo rosnącego szybko mięśniaka, nie usuwała go, aby nie zabić poczętego dziecka. W końcu, w siódmym miesiącu ciąży zgodziła się na operację. Wraz z dzieckiem, które ważyło 2,1 kg, wyciągnięto guza ważącego 15 kg. Stamatyja była bliska śmierci, ale przeżyła ona i dziecko. Inne kobiety mimo chorób genetycznych czy nowotworowych bardzo chciały zostać matkami. I udało im się to. Są szczęśliwymi mamami jednego albo kilkorga dzieci.
Reklama
4 stycznia odbyło się otwarcie wystawy połączone ze spotkaniem z jej autorką Martą Dzbeńską-Karpińską z Warszawy. Inspiracją do stworzenia takiej wystawy były historie Joanny Beretta Molla, Agaty Mróz, Barbary Paradowskiej czy Anny Rodosz, kobiet które oddały swoje życie za życie dziecka. Pani Marta zaczęła szukać takich mam, które narażały swoje życie, ale zakończenie było pozytywne – przeżyły one i dzieci. Nie było to łatwe. Ale dzięki modlitwie i pomocy wielu ludzi, m.in. proboszcza parafii Trójcy Świętej ks. Mieczysława Kucel, w marcu 2012 r., po 2 latach pracy, projekt został ukończony. Oprócz wystawy udało się wydać też książkę pod tym samym tytułem, opowiadającą historię tych kobiet.
Wystawa, jak i książka, to – jak mówiła autorka – opowieść o odwadze, o heroicznej, miłości, z której rodzi się życie. O ekstremalnych wyborach zwyczajnych ludzi i wielkiej nadziei oraz o gorącym pragnieniu macierzyństwa.
Na koniec p. Marta zaznaczyła, że to co łączyło te kobiety to głębokie przeświadczenie, że dziecko poczęte, które noszą w sobie, jest już pełnowartościowym człowiekiem i wielkim darem, które mają za wszelką cenę chronić.
Obrazy Ottona Grynkiewicza przemawiają lepiej niż niejedna narracja. Można je oglądać w Kielcach.
Opowiadają o zesłaniu widzianym oczami dziecka. W dorosłym artyście, gdy wziął pędzel do ręki, obudziło się zakutane w łachmany dziecko. Ciężko pracujące, skulone, przerażone dziką przyrodą, nieludzko głodne.
Ojciec Święty pobłogosławił kamień węgielny pod muzeum bł. ks. Jerzego Popiełuszki, który powstanie w miejscu, gdzie się urodził w Okopach. Na czele delegacji, która przybyła z tej okazji do Rzymu stał metropolita białostocki. „Czas mija, ale nie mijają treści, którym był wierny bł. ks. Jerzy” – mówi abp Józef Guzdek. Podkreśla, że właśnie dziś, kiedy świat jest podzielony, toczy się wiele wojen, leje się krew – trzeba pamiętać, że zło trzeba dobrem zwyciężać.
Na Placu św. Piotra był też brat i bratanek heroicznego kapelana Solidarności. Marek Popiełuszko zauważył, że muzeum w rodzimych Okopach ma przypomnieć ks. Jerzego takiego, jakim był dla swych najbliższych, czyli człowiekiem radosnym, pogodny i młodym. Tak go zapamiętaliśmy, bo kiedy zginął miał zaledwie 37 lat – przypomina bratanek błogosławionego kapłana. Zaznacza, że tuż przed jego śmiercią spędził u niego dwa tygodnie wakacji. Miał wtedy 14 lat.
Przypomnij sobie słowa Matki Bożej z Fatimy o konieczności odmówienia przez Franciszka Marto wielu różańców. Wizjoner do końca swego krótkiego życia odmawiał tę modlitwę codziennie, wielokrotnie. Odchodził na bok, by nienagabywany do zabaw z rówieśnikami sięgać po różaniec. Nie chciał biegać wokół spraw tego świata, chciał biec do Nieba. Jego różaniec był „wędrówką”.
Długa wędrówka – a ta jest właśnie taka – jest zawsze wysiłkiem. Jest nużąca, wiąże się nawet ze zmęczeniem i bólem. Wszystko rekompensuje perspektywa osiągnięcia wyznaczonego celu. W przypadku różańca-wędrówki jest podobnie. Nie jest on przyjemnością, lecz trudem drogi. Nie musisz go nawet lubić! Możesz traktować go jako pokutę i właśnie to przede wszystkim ofiarować Niebu. Bo łatwo jest robić to, co lubimy, co sprawia nam przyjemność. Wiele większą zasługę ma ten, kto umie się przemóc, zmotywować i wykonać rzeczy wiążące się w wysiłkiem i cierpieniem. Każdy paciorek jest jak kolejny mały krok w stronę Nieba. Niebawem znajdziesz się tak blisko niego, że zauważysz zmiany. Coś z niebieskiego światła zacznie Cię nasączać, z wolna zaczniesz dostrzegać, że stać Cię na rzeczy tak niemożliwe jak zapomnieć głębokie urazy czy przebaczyć wielkie krzywdy… Odmawiasz różaniec jako wędrówkę, a ten owocuje w Twoim życiu nie dzięki Twej modlitwie dającej Ci radość, zanurzającej Cię w kontemplacji Boga, lecz dzięki modlitwie, która jest wysiłkiem kroczenia pod górę, by z każdym krokiem znaleźć się bliżej Nieba. Nielubiony i nierozumiany różaniec jako akt pokuty? Tak, bardzo owocnej.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.