W ubiegłym roku półmaraton, w tym maraton. Tak jak w ostatnim czasie, w ostatnim roku niewiele tego biegania było ale lubię niekiedy takie wyzwania. Bez jakiegoś przygotowania wybór padł na maraton górski.
Maraton 42,3 km
Czas 4:59:12
Miejsce 46/295.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Założenie przed biegiem zmieścić się w 6 godzinach o ile jakaś kontuzja się nie przyplącze. Zacząłem bardzo spokojnie jak na mnie, z Dominik Trzepizur kilka minut lecieliśmy sobie w tyle całej stawki. Następnie nieco przyspieszyłem, początek biegu to ok 6 km asfaltem prostym terenem. Za chwilę dogoniłem ambasadorów Biegów w Piwnicznej Piotr Bodanka i Karol Grosfeld. Miłe towarzystwo, krótkie pogawędki aż zaczął się pierwszy mocniejszy podbieg. Do tej pory biegło mi się dobrze, warunki do biegania były fajne, ok 17 C, pochmurno i mgliście.

Na podbiegu złapałem fajny rytm, powoli mijałem kolejnych zawodników i ruszyłem do przodu. Kontrolowałem się aby nie ruszyć za mocno. Po kilkunastu kilometrach dogonił mnie Piotr, zamieniliśmy ponownie kilka zdań, nie chciałem go spowalniać bo miał dobre tempo i poleciał dalej. Nadzwyczaj dalsze kilometry przebiegały mi dobrze, do ok 30 kilometra. Tutaj wychodził brak przygotowania, to odezwał się ból nogi, to trochę plecy bolały ale na podejściach wszystkie dolegliwości ustępowały. Na ok 37 kilometrze ponownie spotkaliśmy się z Piotrem, zmotywował mnie aby powalczyć o złamanie 5 godzin, nie wydawało mi się to na tamten moment możliwe bo wiedziałem że czekają mnie jeszcze 2 soczyste podbiegi, ale posłuchałem tego wyjadacza górskiego biegania i pocisnąłem. O dziwo na ostatnim kilometrze przed metą biegło mi się dość komfortowo i zameldowałem się z czasem 4:59:12.