Jestem samotny od kilkunastu lat. Spędzałem już Wigilię u braci albertynów, w szpitalach, sam w domu. Kiedy się nie ma z kim przeżywać Bożego Narodzenia, budzi się w człowieku żal, rozgoryczenie, smutek – mówi pan Stanisław, podopieczny krakowskiego Dzieła Pomocy św. Ojca Pio. W minionym roku pan Stanisław uczestniczył w Wigilii przygotowanej przez braci kapucynów w Krakowie.
Wspomnienia z dzieciństwa
– To, że wylądowałem na ulicy, traktowałem jako przypadek, a nie problem – zauważa mój rozmówca. – Dziś już wiem, że między piciem towarzyskim a nałogiem jest cienka granica. To właśnie przez alkohol, przez złe emocje moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Przez 17 miesięcy mieszkałem w przytulisku, byłem trzeźwy. Ale kiedyś się napiłem i zostałem nawet bez tego dachu nad głową. Raz na pół roku wpadałem w ciąg i zawsze źle się to kończyło. Z tego powodu trafiłem do szpitala. Tam, dzięki lekarzom, rozpocząłem terapię. Dostałem szansę na nowe życie – opowiada.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pan Stanisław przychodzi do Dzieła Pomocy św. Ojca Pio od kilku miesięcy. Zaangażował się w cotygodniowe niedzielne spotkania „Przy dzbanie”. To grupa kilkunastu zazwyczaj osób, które wraz z braćmi kapucynami rozważają słowo Boże i dzielą się trudnymi przeżyciami w życiu codziennym. Przychodzą tu różne osoby, także inni uzależnieni.
Reklama
– Ja w swoim życiu odszedłem od wiary – mówi pan Stanisław. – Dzięki tym spotkaniom odnalazłem Pana Boga. Wiem, że gdy człowiek jest sam w noc wigilijną, łatwo utopić smutek w kieliszku. Ale to nic nie daje. Następnego dnia do tej samotności dochodzi jeszcze żal do samego siebie... Nieraz nie chce się nawet przygotować skromnej wieczerzy, nie widzi się sensu, by robić to tylko dla siebie. Ale te wszystkie ozdoby, świecidełka, świąteczny klimat panujący w mieście, oparty właściwie tylko na mechanizmie handlowym, przywołują wspomnienia z dzieciństwa. Budzi się tęsknota za tym, co minęło, za domem rodzinnym... – wyznaje pan Stanisław.
Tylko serdeczność
Pani Cecylia jest starszą samotną osobą. Choć pracowała przez całe swoje życie, jej emerytura nie wystarcza dziś na zaspokojenie wszystkich potrzeb. Dlatego korzysta z pomocy, którą oferuje Dzieło – przychodzi na obiady, korzysta z pralni i łaźni w niedawno otwartym domu przy ul. Smoleńsk 4. Jest bardzo wdzięczna za tę pomoc, a o pracownikach Dzieła i kapucynach wypowiada się w samych superlatywach.
– Na Wigilii u braci przy ul. Loretańskiej byłam już 6 razy – mówi pani Cecylia. – Dla mnie to jest wzruszający moment, piękny, bardzo nastrojowy. Kolędujemy, dzielimy się opłatkiem, składamy sobie życzenia. Często zachęcam spotkanych bezdomnych, by skorzystali z tej możliwości i dołączyli do nas w czasie świąt. Nieraz jest tak – uśmiecha się pani Cecylia – że i mnie ktoś poprosi o jałmużnę. Piszę wtedy takiej osobie na karteczce, gdzie w Krakowie może zjeść, gdzie przenocować, gdzie się wykąpać. Tyle mogę zrobić, bo sama także korzystam z takiej pomocy. Nam, biednym, nic więcej nie zostało, tylko serdeczność... – zamyśla się starsza pani.
Nauczyciele
Reklama
Na ulicach miast mijamy wiele osób, które są dla nas tylko anonimowymi przechodniami. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że niektórzy z nich nie mają dachu nad głową, są głodni, że życie ich nie oszczędzało. Dopiero rozmowa z nimi (a przecież nie zawsze ją podejmujemy) otwiera oczy na to, że te osoby również dostrzegają potrzeby drugiego człowieka. I to my nieraz powinniśmy się od nich uczyć tej wrażliwości.
Zdają sobie z tego sprawę pracownicy Dzieła Pomocy św. Ojca Pio. Kiedy 10 lat temu zaczynało ono swoją działalność, w przyklasztornym ogrodzie stały dwa baraki, z których jeden służył za łaźnię, a w drugim mieściła się kuchnia dla ubogich. Dziś Dzieło dysponuje dwoma budynkami – przy ul. Loretańskiej 11 oraz wspominanym już nowym domem przy ul. Smoleńsk 4 – dostosowanymi do potrzeb osób bezdomnych, samotnych i ubogich. Oprócz zaangażowanych w Dzieło braci kapucynów pracują tu osoby świeckie – doradcy zawodowi, pracownicy socjalni, psychoterapeuci. Znajdują się tu także m.in.: poradnia psychologiczno-psychiatryczna, dział pomocy socjalnej, łaźnia, pralnia, garderoba, ambulatorium. W Dzieło angażuje się także wielu wolontariuszy – zarówno studentów, jak i osób w dojrzałym wieku.
Trudne chwile
Reklama
– Na Wigilię przygotowywaną przez Dzieło przyszło ok. 300 osób – mówi Justyna Borkowska z Dzieła Pomocy św. Ojca Pio. – Nasi podopieczni to osoby bardzo nam bliskie. Ważne jest dla nas, by być z nimi nie tylko przed świętami, ale także w czasie ich trwania. Myślę, że oni czują, iż pracownicy i wolontariusze byli na tym spotkaniu po prostu po to, żeby z nimi być, a nie dlatego, że wynikało to z ich obowiązków zawodowych. Bo ta Wigilia była wyjątkowa. Co roku w tym dniu wielu naszych podopiecznych dotkliwiej odczuwa swoją samotność. To dla nich trudne chwile, płyną łzy. Zawsze wtedy chcemy dać im odczuć, że nie są nam obojętni – dodaje pani Justyna.
Największe marzenie
– Bracia wykonali dobrą robotę – mówi pan Stanisław. – To ogromny wysiłek przygotować wieczerzę dla tylu osób, dać im namiastkę domowego ciepła. A przecież mogłaby to być zwyczajna kolacja. Oni jednak starali się, by było świątecznie, zgodnie z tradycją – podkreśla z uznaniem. Kiedy pytam, co sprawiłoby mu największą radość, zastanawia się długo i mówi: – Mam już ponad 50 lat, niczego się w życiu nie dorobiłem. Z perspektywy czasu wiem, że nic nie jest warte tyle, co zdrowie i 10 deko prawdziwie świętego spokoju. Uczę się miłości bliźniego, bo to jest ważne. Nieraz jest tak, że ma się do kogoś jakiś uraz i chciałoby się pojednać, ale z braku czasu odkłada się taką rozmowę na inny moment. A gdy się już człowiek zdecyduje, to często okazuje się, że ta osoba już nie żyje. W sercu zostaje zadra i trzeba z nią żyć. Dlatego pojednanie i pokój serca są bardzo ważne – zaznacza pan Stanisław.
Mój rozmówca wyznaje również, że jego największym marzeniem jest, by jeszcze kiedyś móc usiąść przy jednym stole z bliskimi...
Z nadzieją w nowy rok
Minęło Boże Narodzenie, rozpoczął się nowy rok. Do Dzieła Pomocy św. Ojca Pio będą zgłaszać się stali bywalcy, ale i nowe osoby. Ufamy, że dzięki pomocy wolontariuszy i pracowników Dzieła wielu ich podopiecznych odzyska nadzieję na godne życie, zdobędzie dach nad głową i uczciwe wynagrodzenie za pracę. I bądźmy wdzięczni, że jest takie miejsce i są takie osoby, które w każdym bezdomnym, biednym i samotnym człowieku dostrzegają Chrystusa.