Witając pielgrzymów, kustosz sanktuarium powiedział:
– Życzę wam, abyście pokrzepili tutaj wasze siły fizyczne, a jeszcze bardziej duchowe. To stare sanktuarium odmładzacie waszą energią wiary góralskiej, siłą i młodzieńczością ducha.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Podczas liturgii kazanie wygłosił biskup. Na początku zwrócił uwagę, że na kalwaryjskich dróżkach często pielgrzymem był św. Jan Paweł II, kiedy był biskupem w Krakowie. Zostawiał ważne sprawy kurii i licznych parafii, a wybierał jeszcze ważniejsze sprawy ducha wędrując z modlitwą na dróżkach.
– Nie mam wątpliwości, że przyjeżdżał tutaj, żeby szukać nadziei, żeby szukać rozwiązania. Myślę, że jesteście w stanie sobie wyobrazić, że ktoś taki, jak Karol Wojtyła, będąc biskupem, mając odpowiedzialność za tyle parafii, miał pełne serce i pełną głowę trosk i pytań do Pana Boga, myślę, że tutaj przyjeżdżał, aby szukać nadziei na tych dróżkach – powiedział.
Przypomniał, że szczególną szkołę nadziei daje Maryja, o której w jedne z prefacji mszalnych jest mowa, jako matce niezawodnej nadziei. Zwrócił uwagę, że są w życiu nadzieje, które zawodzą, a Maryja jest niezawodna. Przypomniał historię Ewy w Raju, która miała wszystko, czego potrzebuje człowiek: zdrowie, dobrobyt, szczęście, miłość, wspaniałe relacje. I wszystko straciła.
Reklama
– Dlaczego to wszystko straciła? Bo przyszedł diabeł i zaczął od złamania zaufania do Boga. Przyszedł i zaczął jej wmawiać: Naprawdę myślisz, że Bóg jest dobry? Gdyby był taki dobry, to by ci niczego nie zakazywał, a tutaj w Raju jest takie jedno drzewo, z którego nie wolno ci jeść owoców. I nagle zasiał wątpliwość – zwrócił uwagę biskup.
Mówił też, że podobne głosy człowiek słyszy dziś od świata: Musisz tak ciągle kościoła pilnować? A zostaw tą wiarę, będziesz wolny, nie będziesz musiał się martwić, czy coś jest grzechem, czy nie. Ale to jest kłamstwo. Ewa wszystko straciła. Odwrotna jest postawa Maryi, która niewiele w życiu miała, ze nigdy nie zwątpiła w Bożą opiekę i nie straciła zaufania do Boga. Pomimo trudności i wielu ciemnych momentów, Maryja miała w sobie nadzieję i światło. Nie straciła nadziei.
– Tu w Kalwarii uczymy się od Matki Bożej Bolesnej, że Ona nie mając nic, tracąc swoje ukochane dziecko, patrząc na Jego cierpienie, nie rozpacza, nie wpada w depresję, nie popełnia samobójstwa, tylko ufa. Ewa miała wszystko i wszystko straciła. Maryja miała niewiele, a wszystko zyskała – podkreślił.
Przywołał doświadczenie z częstochowskiej katedry, gdzie w bocznej kaplicy odbywa się codzienna adoracja Najświętszego Sakramentu, w której kilka osób się modli, ale kaplica jest czasem nawet pusta, a niedaleko od katedry kilkanaście lat temu wybudowano największą galerię handlową w mieście, w której ciągle są tłumy ludzi.
– Tłumy młodych ludzi ciągną do galerii mijając beztrosko tę naszą katedrę. I jako biskup się zastanawiam, co jest grane? W tej katedrze jest Dawca Życia, Pan Bóg, od którego zależy nasze Zbawienie i szczęście, a ci ludzie mijają te katedrę i idą do galerii. Wiem dlaczego tam idą, bo tam jest wszystko, co może być znakiem nadziei, znakiem szczęścia – stwierdził i przypomniał, że wszystkie te miejsca, gdzie człowiek poszukuje nadziei mogą ją dać, ale ona zawsze zawiedzie.
– Idźcie do Maryi, bo Ona jest znakiem niezawodnej nadziei – zakończył.