Reklama

Jan Paweł II

Młodzieńczy portret Karola Wojtyły

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wysportowany młodzieniec, ubrany w koszulę w dyskretną kratkę i marynarkę, wszedł po schodach zakładu fotograficznego. Paweł Bielec, właściciel nowego laboratorium fotograficznego przy ul. Karmelickiej 50 w Krakowie, wymienił kilka zdań ze studentem. Wyjął brązową kopertę, na której napisał: „tableau”. Młody mężczyzna spojrzał jeszcze w lustro i poprawił zaczesane do tyłu włosy. Zajął miejsce wskazane przez fotografa. Ten przez dłuższą chwilę ustawiał specjalne oświetlenie, by w jak najbardziej korzystny sposób wydobyć charakterystyczne rysy modela. Podchodząc do przywiezionego z Lwowa, drewnianego aparatu, Paweł Bielec nie przypuszczał, że zdjęcie, które zaraz wykona, uratuje kiedyś jego zakład przed likwidacją. I że właśnie powstaje portret przyszłego… Papieża.

Zdjęcie nr 740

Często mijam to jedno z ruchliwszych miejsc Krakowa, gdzie ulica Karmelicka przechodzi w plac Inwalidów, a potem ciągnie się Królewska w kierunku pętli tramwajowej w Bronowicach. A w poprzek jeszcze Aleje, którymi suną niezliczone samochody, busy i autobusy… W tym chaosie miasta mój wzrok przykuwa witryna zakładu fotograficznego. A wśród artystycznych ujęć – to jedno, tak szczególne. Zamyślony chłopak, 18-19 lat, student I roku polonistyki UJ, początkujący poeta i aktor. Karol Wojtyła.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Portret wykonał Paweł Bielec, wówczas 36-letni, szczupły brunet z ciemnym wąsem. Tak go zapamiętał późniejszy Papież. Nazwisko „Wojtyła” widnieje w starym skoroszycie zakładu z lat 1938/39 pod literką „W” i z numerem 740. Aparat, którym artysta malarz i fotografik sportretował przyszłego Jana Pawła II, ma dziś ponad 130 lat, a jego obiektyw wciąż jest w użyciu. Chętnie robią sobie nim zdjęcia m.in. krakowscy neoprezbiterzy, przygotowując co roku pamiątkowe tableau.

Pamięć na kliszy

Czego ten obiektyw nie pamięta? Gdyby mógł mówić, opowiedziałby i o czasach lwowskich, i o tych z przedwojennego Krakowa. Oprócz innych znanych osób, np. Jana Kiepury, uwiecznił Świętego. Sfotografował pogrzeb Piłsudskiego, zbiórkę pieniędzy na obronę Krakowa... Ale pamięta też zbrodniarzy. Okupantów niemieckich, Rosjan w kradzionych zegarkach i przy szklankach wódki...

Reklama

Spróbujmy jednak skupić się przede wszystkim na historii, której przybliżony opis zamieściliśmy na początku. Karol Wojtyła przyszedł do zakładu Pawła Bielca, by wykonać fotografię, która miała być fragmentem tableau, zamówionego z okazji premiery „Kawalera Księżycowego” – sztuki przygotowywanej przez Konfraternię Teatralną (później „Studio 39”). Grał w niej również młody Karol Wojtyła. Była to baśń komediowa Mariana Niżyńskiego oparta na motywach krakowskiej legendy o Panu Twardowskim. Premiera „Kawalera Księżycowego” odbyła się w czerwcu 1939 r., podczas Dni Krakowa. Plenerowe występy „trwały 3 tygodnie i przedstawienie powtórzono 14 i 15 sierpnia 1939 r. z okazji zjazdu Legionistów” – relacjonował odtwórca głównej roli Lesław Petecki (cyt. za: ks. Adam Boniecki, „Kalendarium życia Karola Wojtyły”, Kraków 2000, s. 46).

Niebanalne zlecenie

To jedno z pierwszych tak dużych krakowskich zleceń Pawła Bielca. Na dodatek fotografie miały być wielkości pocztówek! Nieco większe były wizerunki wykładowców, a największy format miało zdjęcie Tadeusza Kudlińskiego, założyciela Konfraterni Teatralnej. W sumie na planszy zamieszczono portrety 49 osób. A każdy z nich był niepowtarzalny.

Nie na darmo Paweł Bielec tak się reklamował: „(…) Na naszych zdjęciach każda osoba wygląda korzystnie, co zyskaliśmy dzięki specjalnemu systemowi, stanowiącemu tajemnicę naszego nowoczesnego laboratorium”. Ten tajemniczy system to sprawne operowanie światłem, bardzo dobry retusz, ale też artystyczna dusza i doświadczenie fotografa, który pasjonował się tą sztuką już od 16. roku życia. Mając 26 lat, wraz ze znajomymi otworzył swój pierwszy zakład we Lwowie (1928 r.). 10 lat później przeniósł się do Krakowa i 5 maja 1938 r. rozpoczął działalność przy Karmelickiej 50.

Reklama

Lokal miał blisko 100 m2 i mieścił się na wysokim parterze kamienicy. Czynsz za wynajem Paweł Bielec musiał opłacić z góry za rok, a w mieście zastał przecież konkurencję. Wykazał jednak ducha przedsiębiorczości – reklamował się poprzez ulotki w restauracjach, a także… wyświetlanie reklam w kinach. Umieszczał na nich fotosy znanych ludzi, m.in. ówczesnych artystów. Może to właśnie te reklamy zainspirowały ambitny zespół Konfraterni Teatralnej, by premierę sztuki uczcić tak niebanalnym tableau?

Pamiątka, która niszczeje

Gdy odwiedzam zakład przy placu Inwalidów 6, córka Pawła Bielca pokazuje mi mającą dziś 75 lat pamiątkę. Tableau (o wymiarach 1,30 m x 1,75 m) ma uszkodzoną ramę; nie wygląda najlepiej i wymaga renowacji. Firma nie ma jednak na ten cel funduszy. Podobnie jak na wystawę, którą w oparciu o te 49 portretów planowała pani Barbara. – Klisze są stare, szklane, o dużym formacie. Trzeba wszystkie powiększyć, żeby wydobyć piękno tych zdjęć – mówi córka zmarłego w 2002 r. fotografa, która obecnie wraz z córką Katarzyną, tak jak dziadek – absolwentką Akademii Sztuk Pięknych, kontynuują jego dzieło.

Moja rozmówczyni opowiada, że poświęciła kilka miesięcy, by odszukać nazwiska osób uwiecznionych wraz z Karolem Wojtyłą na pamiątkowym tableau. Znalazła wszystkie oprócz dwóch, a zadanie nie było proste z racji sposobu, w jaki archiwizowano kiedyś zdjęcia.

– W czasie okupacji te cenniejsze fotografie oraz te przedstawiające ludzi, którzy mogli być narażeni na jakieś szykany ze strony gestapo (zakład znajdował się w strefie niemieckiej), mogły zostać zarekwirowane. Tata opracował jednak pewien system, który utrudniał zidentyfikowanie osób. Na kopertach z kliszami nie pisał nazwisk, tylko same numery. Żeby dojść do tego, czyja była dana klisza, trzeba wziąć odpowiedni skoroszyt, np. z 1939 r., i szukać, gdzie występuje dany numer. A numery były przypisane do nazwisk, uporządkowanych alfabetycznie. Czyli bierze pani taką książkę, ma pani tysiące numerów i teraz trzeba znaleźć ten odpowiedni, nie wiedząc, czy nazwisko danej osoby jest na „K” czy na „Z”. Dopiero wtedy dochodzimy do nazwiska.

Reklama

Szczęśliwie ocalone

Pani Barbara opowiada, że Karol Wojtyła na kopercie miał napisane „tableau”. A w środku znajdowały się dwa różne ujęcia i osobno duża klisza (18 cm x 24 cm) – zdjęcie umieszczone na końcowym dziele. Niewiele brakowało, by te historyczne obrazy zapisane na szklanych kliszach przepadły.

– Zdjęcia były schowane w szafie, która imitowała drzwi w ścianie. Gdy 18 stycznia 1945 r. Armia Czerwona wkroczyła do Krakowa, na ul. Karmelickiej doszło do strzelaniny. Rosjanie wrzucili granat do ogródka na rogu Kremerowskiej i Karmelickiej, czyli kilka metrów od naszego zakładu. Wyleciały wszystkie szyby w oknach i pospadały klisze. Tata mówił, że to cud Boski, że te klisze się nie potłukły, zwłaszcza ta z tableau, mimo że była duża. Wiele klisz się stłukło, a ta nie – opowiada pani Barbara.

– Gdy Karol Wojtyła został biskupem, to ojciec doszukał się tej kliszy i później przechowywał ją osobno, nie z innymi zdjęciami. Odbitka fotografii wisiała w gablotce, przed wejściem do zakładu – wspomina córka Pawła Bielca. Zupełnie nowa era przyszła, gdy młodzieniec z fotografii został Papieżem. Pani Barbara pamięta, jak podczas stanu wojennego ludzie wkładali za gablotkę kwiaty i biało-czerwone wstążeczki. Dla niektórych to zdjęcie było jednak solą w oku i nieraz ścierano z szyby ślady czyjejś śliny...

Człowiek ze zdjęcia

Ten przedwojenny kadr już w „wolnej Polsce” ocalił zakład Bielców przed likwidacją. Z dnia na dzień właściciel firmy dostał wymówienie od „krewnych” znacjonalizowanego właściciela kamienicy. Po kilkudziesięciu latach pracy ponad 90-letni Paweł Bielec musiał opuścić lokal przy Karmelickiej 50...

Reklama

Na szczęście, to wydarzenie zbiegło się w czasie z innym, które je poprzedziło. – Gdy delegacja z prezydentem Krakowa Józefem Lassotą jechała do Rzymu (24 października 1993 r., by wręczyć Ojcu Świętemu złoty medal „Cracoviae Merenti” – przyp. red.), przypomniano sobie, że młody Karol Wojtyła robił sobie u nas zdjęcie. Zadzwonili do nas i poprosili, że chcieliby dać to zdjęcie na pamiątkę Papieżowi. Przygotowałam szybko portret z tableau do „Kawalera Księżycowego”. Tuż potem wyszła sprawa z lokalem. Poprosiłam wtedy asystenta Prezydenta Miasta o spotkanie. Obiecano, że jak tylko zwolni się jakiś lokal, to miasto przyzna nam go bez przetargu (nie mielibyśmy pieniędzy na przetarg, bo ojciec jako „prywatna inicjatywa” przez całą komunę był gnębiony). Tak trafiliśmy na plac Inwalidów. Wierzę, że to zdjęcie uratowało naszą firmę – podsumowuje pani Barbara.

Czy 73-letni Jan Paweł II pamiętał tę fotografię? – Ucieszył się bardzo z tego zdjęcia. Był na tyle wdzięczny, że dwa razy przysłał tacie odręczny list. Ten drugi przyszedł w 2002 r., gdy tata kończył 100 lat. Papież trzęsącą się ręką pisał, że gratuluje tacie jubileuszu i życzy całej rodzinie błogosławieństwa Bożego… A czy pamiętał? Opowiadali mi panowie z delegacji, że Ojciec Święty, spoglądając na fotografię, najpierw zażartował: „No, a co wyście teraz ze mnie zrobili?”. I jeszcze dodał: „Pamiętam, taki ciemnowłosy pan z czarnym wąsikiem robił mi to zdjęcie, a do zakładu szło się po schodkach…”.

2014-04-15 12:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Można jakby dotknąć św. Jana Pawła Ii

Niedziela Ogólnopolska 48/2015, str. 26

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

abp Mieczysław Mokrzycki

Bożena Sztajner/Niedziela

Zauważam nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, że Jan Paweł II jest nadal żywy – w nas. Ludzie stale myślą o nim, mają pragnienie jego obecności. Z Nim czujemy się pewni, bezpieczni. Myślę, że to powód, dla którego ludzie proszą o relikwie św. Jana Pawła II, tak wysoko cenią sobie modlitwę przy nich. Tę obecność czujemy zresztą na różne sposoby – kiedy oglądamy filmy o Papieżu, czytamy jego książki, modlimy się za jego wstawiennictwem. Wierzymy też w świętych obcowanie i relikwie mocniej uobecniają nam postać Jana Pawła II. Możemy jakby go dotknąć, być przy nim. Kiedy wprowadzam relikwie św. Jana Pawła II do różnych kościołów, widzę wielki szacunek dla świętego Papieża, wdzięczność za jego osobę, myśl, przesłanie.
Zawsze wzrusza mnie widok ludzi przyklękających przed papieskimi relikwiami, tak jak czynią to przed Najświętszym Sakramentem. To dla mnie znak żywej miłości, pamięci, wdzięczności. Zresztą dzieje się tak nie tylko w Polsce. Wprowadziłem ok. 300 relikwii – w naszym kraju, ale także w Niemczech, w Belgii, Czechach i na Słowacji. W Stanach Zjednoczonych prosiły o relikwie św. Jana Pawła II nie tylko polskie parafie. Taki jest sens obecności wśród nas relikwii – pomagają nam wypraszać potrzebne łaski, prosić świętego o wstawiennictwo w ważnych sprawach.

CZYTAJ DALEJ

Święty Filip Apostoł

Niedziela Ogólnopolska 39/2006, str. 3

pl.wikipedia.org

Filip Apostoł

Filip Apostoł

Audiencja generalna, 6 września 2006 r.

CZYTAJ DALEJ

Ogólnopolska konferencja naukowa: "Cywilizacja, naród, tożsamość - wokół pojęć i ich znaczenia w makro i mikro skali"

2024-05-06 09:00

[ TEMATY ]

nauka

konferencja

Zapraszamy na ogólnopolską konferencję naukową pt.: "Cywilizacja, naród, tożsamość - wokół pojęć i ich znaczenia w makro i mikro skali, która odbędzie się 10-11 maja br.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję