Ks. Zbigniew Paweł Maciejewski, diecezjalny wizytator katechetyczny
Jak większość ludzi żyjących w naszym kraju ochrzczono mnie jako niemowlę, przez co nie pamiętam tego jednego z najważniejszych wydarzeń w życiu. Wszystkie inne - Komunia św., bierzmowanie, nawet sakrament kapłaństwa - wzięły bowiem swój początek w dniu, w którym mnie ochrzczono.
Piszę to nie dlatego, że mam w pamięci katechizmową formułę, że chrzest jest pierwszym i najważniejszym sakramentem, ale dlatego, że mam świadomość obdarowania. W chrzcie przychodzi DAR największy - sam Bóg. W innych sakramentach przychodzi także On - zawsze inaczej. Jest jednak zasadnicza różnica - przed przyjęciem chrztu byłem nędzarzem - nie miałem nic. Wraz z chrztem otrzymałem wszystko - jestem dziedzicem świata. W chrzcie do zera przychodzi Nieskończoność - potem (w innych sakramentach) Nieskończoność spotyka się już nie z zerem, ale z Nieskończonością.
Świadomość wielkości chrztu ma swój konkretny owoc. Wiem, że będąc księdzem, nie jestem w niczym lepszy od wiernych świeckich - jesteśmy razem "arystokracją świata" - dziećmi Bożymi.
Mając świadomość obdarowania , staram się nie zapominać, że ciągle muszę do mojego chrztu dorastać. Dostałem go niejako na kredyt. Kredytu nigdy nie spłacę, ale słyszę ciągłe wołanie - bądź lepszy.
Przed wielu laty odkopałem swoją metrykę chrzcielną w księgach parafialnych. Odkryłem, że ochrzcił mnie ksiądz, który obecnie pracuje jako misjonarz w Brazylii - ks. Wiesław Morawski. Niedługo po moim odkryciu gościł w Polsce, a ja miałem okazję i szczęście podziękować mu, że był narzędziem Boga w przekazie tego najcenniejszego daru.
Anna Broda, nauczycielka języka polskiego w Zespole Szkół Zawodowych nr 6 w Płocku
Zostałam ochrzczona, gdy miałam kilka dni. Nie znam daty mojego chrztu. Dziękuję jednak tym, którzy "przedstawili" mnie Panu Bogu, wypowiedzieli zamiast mnie słowa wyznania wiary. Niedawno wróciłam myślami do tego wydarzenia, bo chyba dopiero teraz, po wielu latach od mojego chrztu, zaczynam rozumieć wielkość tego sakramentu, jego rolę w moim życiu. To pierwsze "tak" wypowiedziane przez moich bliskich, zadecydowało o mojej przyszłości, o tym, że stałam się dzieckiem Boga, weszłam do wielkiej rodziny ludzi wierzących. Dla mnie chrzest to powtórne Boże "tak" dla mojego życia, to powtórne zaakceptowanie mojej obecności. On pragnął mojego istnienia, stworzył mnie, natomiast chrzest stał się początkiem mojego przymierza z Nim, chrzest to dar miłującego Ojca, który zna moje imię, wyrył je na obu swych dłoniach (Izajasz 49) i odtąd siebie pozwala nazywać "Abba - Tatusiu".
Pomóż w rozwoju naszego portalu