Reklama

Proszę mi przeszkadzać!

O tym, jak zmniejszyć dystans między księdzem a żołnierzami, o specyfice duszpasterstwa w wojsku i o zwykłej życzliwości w mundurze – z biskupem polowym Wojska Polskiego Józefem Guzdkiem rozmawia kl. Bartłomiej Warowny

Niedziela Ogólnopolska 9/2014, str. 42-43

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KL. BARTŁOMIEJ WAROWNY: – Co z posługi kapelana wojskowego pozwala dotrzeć do serc żołnierzy?

BP JÓZEF GUZDEK: – Każdy kapelan ma przepustkę, która umożliwia mu wejście na teren jednostki czy też do miejsca pełnienia służby przez dowódców. Ale czy otwiera ona drzwi do ludzkich serc? Otóż nie! Jedynym kluczem, którym można otworzyć wszystkie drzwi, także te do serca człowieka, jest życie Ewangelią. Jeśli nosimy w sobie ewangeliczne wartości, które emanują z nas nieustannie – bez względu na funkcję czy stopień wojskowy – ludzie to odkryją i otworzą każdą bramę. Nie będą się lękać. Pierwsze i zasadnicze co do znaczenia jest zawsze spotkanie człowieka z człowiekiem, oparte na kulturze i wzajemnym szacunku.
Każdy chrześcijanin, a zwłaszcza duszpasterz, powinien starać się o to, by spotykając się z bliźnim, pozostawiać w jego życiu dobry ślad. W ten sposób otwiera go na działanie łaski Bożej. Bł. Jan Paweł II podczas swojego długiego pontyfikatu głosił Ewangelię w ten sposób, że nie dał się „zamknąć”, ograniczyć swej działalności tylko do wyznawców Chrystusa. Jako następca św. Piotra, człowiek wielkiej wiary, swoje nauczanie kierował do wszystkich ludzi dobrej woli. Nikogo nie wykluczał.

– Armia składa się z ludzi o różnych poglądach. Są w niej chrześcijanie, wyznawcy innych religii, agnostycy i ateiści. Jakie najważniejsze zadania stoją przed duszpasterzami tego środowiska?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Mając przed oczami to zróżnicowanie, ważne jest, aby nikogo nie przekreślić – wszak Chrystus umarł na krzyżu za wszystkich. Trzeba być otwartym na spotkanie z każdym. Ojciec Święty Jan Paweł II wielokrotnie przypominał księżom, że nawrócenie jest łaską. Darem ofiarowanym człowiekowi. Rolą kapelana jest stworzyć warunki, by Boża łaska wydała wspaniały owoc. Również do nas, księży, odnosi się zasada: „Primum non nocere” – po pierwsze nie szkodzić. Pomagajmy więc ludziom otwierać się na Boga, albowiem to On sam dokonuje rzeczy niezwykłych.
Wspomnę tutaj pewną sytuację podczas święta jednej z formacji wojskowych. Pod koniec Mszy św. podeszli do mnie żołnierz z żołnierką. On podziękował za Mszę św., za obecność, a od niej otrzymałem siedem róż. Zapytałem: „Czy te róże są na pewno dla mnie?”. „Ależ oczywiście, to jest nasz dar” – odparła. „Skoro tak, to – i tu wyciągnąłem jedną różę z bukietu – daruję ją pani wraz z najlepszymi życzeniami. To pani święto! Pani formacja świętuje”. A kapelanowi powiedziałem: „Pozostałe róże proszę wręczyć żonie pana generała i małżonkom panów pułkowników”. Przecież gdyby nie one, to czy ich mężowie mogliby podejmować coraz bardziej odpowiedzialne zadania? Co byłoby z ich rodzinami? Po zakończeniu uroczystości kapelan zwrócił się do mnie: „Księże biskupie, ta kobieta przyszła przed Mszą św. bardzo spięta i zdenerwowana. Powiedziała: «Zostałam wyznaczona, by podejść z kwiatami do księdza biskupa. Ale ja nie chodzę do kościoła. Nie chcę się skompromitować, proszę mi powiedzieć, jak powinnam się zachować»”. Tymczasem została zaskoczona – otrzymała różę, znak życzliwości i sympatii. Może w ten sposób został rozbity pewien stereotyp o Kościele „pouczającym z góry” i biskupie trzymającym dystans.

– Myślę, że czymś bardzo wartościowym dla kolegów pragnących zostać kapelanami wojskowymi byłoby, gdyby Ksiądz Biskup wymienił trzy elementy najważniejsze dla kleryka przygotowującego się dziś do kapłaństwa.

– Po pierwsze, seminarzyści powinni zawsze pamiętać o tym, że powołanie jest łaską. Nikt z nas nie wymyślił sobie tej drogi, nie uczynili tego ojciec, mama czy babcia. Powołanie jest łaską, a człowiek w swojej wolności odkrywa to, że Bóg mówi: „Pójdź za Mną!”.
Po drugie, należy pamiętać, że to Kościół weryfikuje i powierza powołanie. Dlatego niezwykle ważna jest świadomość tego, że przełożeni w seminarium dani są do pomocy, a nie po to, by komuś w czymś przeszkodzić albo zatrzymać go w drodze do kapłaństwa. Jeśli ktoś ma być księdzem, to warto, aby był dobrym księdzem. Wtedy i on, i ludzie wokół niego będą szczęśliwi, a życie będzie miało sens. Jako przełożony w seminarium (kiedyś prefekt, później rektor) zawsze mówiłem: „Nie lękaj się! Jeśli masz powołanie i masz być księdzem, to będziesz nim nawet na końcu świata. Ale bądź dobrym księdzem. Takim, o którym ludzie mówią: to ksiądz z powołania”.

Reklama

– Stawanie się dobrym kapłanem niewątpliwie wymaga wysiłku, zadawania sobie pytań o własne predyspozycje...

– Tak. Osobiste predyspozycje są tym trzecim, ważnym warunkiem wejścia na drogę kapłaństwa. Kapłaństwo to nie zawód, ale powołanie do służby Bogu i ludziom. Nie przestaję powtarzać księżom kapelanom: „Na drzwiach do waszych kancelarii powinna wisieć tabliczka z napisem: «Proszę mi przeszkadzać!»”. Jeżeli ktoś nie lubi kontaktu z ludźmi, to naturalnie powstaje problem, jak może on pracować wśród ludzi i dla ludzi? Dlatego uczciwość wobec siebie wymaga postawienia sobie pytania: „Czy mam predyspozycje do tego, aby być dobrym księdzem?”. Jest jeszcze wiele innych uwarunkowań, ale po to są przełożeni w seminarium, przedstawiciele Kościoła, by pomóc klerykowi zweryfikować, czy jest na właściwej drodze.

– Czym kierował się Ksiądz Biskup, zmieniając zasady przygotowania kleryków do posługi w ordynariacie polowym?

– Niecałe dwa miesiące po tym, jak zostałem wyznaczony na stanowisko biskupa polowego, poleciłem, aby klerycy w naszym seminarium najpierw postawili sobie pytanie: „Czy Pan Bóg powołuje mnie do kapłaństwa? Czy będę dobrym księdzem?”. To pytanie powinien sobie stawiać każdy kleryk, nie tylko kandydat do ordynariatu. A dopiero po święceniach, po trzech, pięciu, a nawet sześciu latach posługi kapłańskiej, przychodzi czas na drugie pytanie – o powołanie w powołaniu: „Dokąd Pan Bóg mnie kieruje? Do jakiej posługi? Jako katechety? Naukowca? Kapelana w szpitalu? Kapelana w wojsku?”. Takie podejście zupełnie zmienia sytuację kleryka – kandydata do ordynariatu. W tym przypadku też się tak stało. Przełożeni ocenili efekty jednoznacznie pozytywnie.
Kiedy w II Rzeczypospolitej odrodziło się duszpasterstwo wojskowe, to żeby zostać kapelanem, trzeba było wcześniej przez trzy lata być księdzem parafialnym. Pracując w parafii, kapłan nabiera doświadczenia duszpasterskiego. To pomoże mu potem być dobrym kapelanem. Tę zasadę odkryłem później, ale intuicja podpowiedziała mi, żeby to natychmiast zmienić – w trosce o dobro tych konkretnych powołanych, a także dobro Kościoła i ordynariatu polowego. To bardzo ważne. Podobnie jest w armii amerykańskiej – jeśli ktoś wstępując do seminarium, myśli już o patencie oficerskim, belkach i gwiazdkach na pagonach, to czy kapłaństwo będzie dla niego priorytetem? A ono powinno być pierwszym i podstawowym motywem wstąpienia do seminarium. Wiele razy słyszałem, jak żołnierz wyznawał: „Nie chcę rozmawiać z pułkownikiem, ale z księdzem kapelanem”. Stopnie oczywiście są ważne, bo wojsko jest strukturą hierarchiczną. Podobnie jest przecież w szkołach – są nauczyciele i katecheci na stażu, dyplomowani, mianowani. To też są stopnie. Jeśli ktoś się dziwi, po co w wojsku stopnie, to pytam: A czy w szkole nie ma ścieżki awansowania? Owszem, jest. Ale to musi być na drugim planie.

2014-02-25 14:32

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Była sumieniem pielęgniarek

Niedziela rzeszowska 19/2018, str. IV

[ TEMATY ]

bp Kaziemierz Górny

Hanna Chrzanowska

Jerzy Rumun

Hanna Chrzanowska z chorymi w Trzebini, obok po prawej stronie, s. Serafina Paluszek, felicjanka, i Alina Rumun

Hanna Chrzanowska z chorymi w Trzebini, obok po prawej stronie,
s. Serafina Paluszek, felicjanka, i Alina Rumun

Katarzyna Czerniawska: – Ksiądz Biskup był świadkiem życia bł. Hanny Chrzanowskiej. W jakich okolicznościach miał Ksiądz Biskup okazję poznać Hannę Chrzanowską?

CZYTAJ DALEJ

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

64. rocznica obrony krzyża w Nowej Hucie

2024-04-28 09:40

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Dokładnie teraz mija rocznica wydarzeń które przed laty poruszyły katolicką Polskę . Chodzi o obronę krzyża, którego mieszkańcy nowej, przemysłowej dzielnicy Krakowa postawili na miejscu budowy przyszłego kościoła. Zgoda na jego powstanie została wymuszona na komunistach w wyniku dwóch petycji , podpisanych w sumie przez 19 tysięcy osób.

Gdy rządy „komuny” trochę chwilowo zelżały nowy „gensek” kompartii Gomułka obiecał delegacji z Nowej Huty, że kościół powstanie. Jednak komuniści , jak zwykle nie dotrzymali słowa : cofnięto pozwolenie na budowę, a pieniądze ze składek mieszkańców Nowej Huty (a właściwie Krakowa bo dawali pieniądze również ludzie spoza nowego „industrialnego"osiedla”) zostały skonfiskowane.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję