Reklama

Człowiek specjalnej troski

Są wśród nas. Nie zawsze w szpitalu. Czasem za ścianą. Chorzy. W tegorocznym orędziu na XXII Światowy Dzień Chorego, którego temat brzmi: „Wiara i miłosierdzie: «My także winniśmy oddać życie za braci» (1 J 3, 16)”, papież Franciszek zwraca się w szczególny sposób do ludzi dotkniętych chorobą, ale też do wszystkich, którzy się nimi opiekują i ich leczą. „Kościół dostrzega w was, drodzy chorzy, szczególną obecność cierpiącego Chrystusa” – podkreśla Ojciec Święty

Niedziela Ogólnopolska 6/2014, str. 44-45

Dominik Różański

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

I naucza, że nie można kochać Boga, jeśli nie kocha się bliźniego. Zwłaszcza tego „maluczkiego”, nieszczęśliwego, dotkniętego chorobą. Światowy Dzień Chorego jest dniem symbolicznym, bo przecież wiemy, że powinien trwać cały rok. Zresztą, nie trzeba być chrześcijaninem, żeby to rozumieć. Wystarczy być humanistą. Przecież nawet już urodzony pół wieku przed Chrystusem Eurypides, jeden z najwybitniejszych dramaturgów starożytnej Grecji, mówił: „Miłość to wszystko, co mamy; to jedyny sposób, w jaki możemy sobie nawzajem pomóc”.

Wiara chrześcijańska jest nacechowana wielkim humanizmem i uczy wrażliwości na drugiego człowieka. Uczy też, że tym, co najważniejsze między ludźmi, jest bezinteresowność. W dzisiejszym konsumpcyjnym świecie, żyjąc w błyskawicznym tempie na jednoosobowych atolach, coraz trudniej nam to pojąć. Czasem z biegu wyłącza nas choroba. Wówczas zaczynamy uświadamiać sobie, że zgubiliśmy busolę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Gra na zwłokę

Człowiek chory szuka pocieszenia. Jeśli akurat przebywamy w szpitalu, myślimy: Jak dobrze, że jest tu kaplica. Jak dobrze, że z wizytą duszpasterską przychodzi do nas kapłan. Opieka i pociecha duchowa w czasie choroby są bezcenne, pomagają unieść ciężar dolegliwości, wyciągnąć z poczucia beznadziei, pomagają też obudzić ducha walki do zmagania się z chorobą. Bywają przepustką do zdrowia. Empatia jest wpisana w istotę zawodu lekarza i pielęgniarki. Nie da się jej przeliczyć na pieniądze – jest bezcenna. Ale czy w kołowrocie medycznych procedur i horrendalnych kolejek jej okazywanie jest możliwe, jeśli zamiast nad pacjentem, dłużej trzeba pochylać się nad wypełnianiem formularzy niezbędnych do szczegółowych rozliczeń z Narodowym Funduszem Zdrowia?

System polskiej opieki zdrowotnej przez swoją niewydolność nie sprzyja choremu. Tak go zbiurokratyzowano, że został odhumanizowany. Pomieszały się wartości, języki i pojęcia. Pacjenta zastąpiono świadczeniobiorcą, lekarza – świadczeniodawcą, a leczenie – świadczeniem usług medycznych. Od miesięcy trwają przepychanki między Ministerstwem Zdrowia a NFZ o to, kto zapłaci za leczenie osób nieubezpieczonych, którym z mocy konstytucji RP, jako obywatelom, leczenie się należy. Chodzi o 700 mln złotych tzw. nadwykonań dla tej grupy osób. Szefowa NFZ Agnieszka Pachciarz postawiła się ministerstwu i zażądała od resortu pieniędzy, których domagały się od Funduszu szpitale. Gdy resort odmówił, jako płatnik oddała w grudniu 2013 r. sprawę do sądu. Zapłaciła za to stanowiskiem.

Reklama

Jej następca Marcin Pakulski pozew z sądu wycofał, tłumacząc, że skarga jest bezzasadna, ponieważ... minister zdrowia powołał zespół, który ma wypracować nowe mechanizmy finansowania leczenia osób nieubezpieczonych, a objętych finansowaniem z budżetu państwa. To wyraźna gra na zwłokę, na której stracą pacjenci, ponieważ na leczenie będzie mniej pieniędzy.

Gra na zwłokę to specjalność resortu zdrowia pod rządami PO-PSL. Zamiast poprawy leczenia mamy nowe zespoły i kolejne miesiące zmarnowanego czasu. Już po raz trzeci w Sejmie poddano pod głosowanie wniosek o odwołanie z urzędu ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Siłą arytmetyki nie odwołano go przewagą 18 głosów. Ale tym razem głosowała przeciw niemu zgodnie cała opozycja. Podczas niedawnej rekonstrukcji rządu spodziewano się, że Arłukowicz będzie pierwszą osobą do wymiany. Po Warszawie rozeszła się wieść, iż ocalał tylko dlatego, że PO, nie chcąc spychać go na boczny tor z wdzięczności za to, że zastąpił ostro krytykowaną minister Kopacz, będzie go chciała wystawić jako kandydata z województwa zachodniopomorskiego w wyborach do Europarlamentu. Jednak premier Donald Tusk dał ministrowi trzy miesiące na zlikwidowanie kolejek do specjalistów i zabiegów szpitalnych, które, jak wyliczono, w ciągu ostatniego roku wydłużyły się o 40 proc. Dopiero wtedy powołano zespół pracujący nad... skróceniem kolejek. Zatem zespół goni zespół, a Arłukowicz chwali się w Sejmie, że w rok 2014 pacjenci weszli bezboleśnie, gdyż gabinety lekarskie nie były pozamykane na kłódki. Szkoda tylko, że nikomu z posłów nie przyszło do głowy wytknąć mu, iż pacjenci w ostatnim kwartale 2013 r. znów nie mieli szans dostania się do lekarza z powodu wyczerpania limitów. Brak limitów już w trzecim kwartale to przecież norma, według Tuska.

Reklama

Nie ma takiej „procedury”

Od dwudziestu lat w ochronie zdrowia trwa ostra jazda bez trzymanki, ponieważ zerwane zostały budujące więź i zaufanie tradycyjne relacje między lekarzami a chorymi. Stały zespół terapeutyczny, który towarzyszył pacjentowi podczas procesu zdrowienia, w bardzo wielu przypadkach został zastąpiony „lotnymi podmiotami działalności gospodarczej”, skrzykiwanymi do operacji i świadczącymi procedury. Maria Ochman z Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność” twierdzi, że w obecnym, skomercjalizowanym systemie pacjent stał się PESEL-em, zdrowie – towarem, a szpital – przedsiębiorstwem takim jak fabryka guzików.

Etyk i filozof medycyny prof. Zbigniew Szawarski mówi, że pacjent dla systemu stał się abstrakcją, a przecież abstrakcją nie jest: – Ból, cierpienie, rozpacz, poczucie beznadziei nie mieszczą się w znanych klasyfikacjach lekarskich i nie dają się wyliczyć w takich lub innych procedurach. Kto dzisiaj w medycynie mówi np. o współczuciu? Nie ma takiej „procedury”. Od lekarza nie oczekuje się współczucia – za współczucie nikt nie płaci. Ale czy można uczciwie praktykować medycynę lub zarządzać sektorem medycznym, nie będąc zdolnym do współczucia? – pyta profesor w rozmowie z Iwoną Schymallą i Mariuszem Gujskim. Życie, choroba, cierpienie pacjenta schodzą na plan dalszy. A są to przecież imponderabilia.

Winą za taki stan rzeczy profesor obarcza wprowadzenie do opieki zdrowotnej jako terapii naprawczej zasad gospodarki rynkowej. Teraz w ochronie zdrowia, tak jak w przedsiębiorstwach, wszystko trzeba skalkulować, rozliczyć każdą czynność, zwaną procedurą, każdy element składający się na pomoc świadczoną pacjentowi w chorobie. Organizatorów ochrony zdrowia interesują wyłącznie koszty, zyski i biurokracja. – Pacjent stał się ogniwem zbędnym w systemie – twierdzi Maria Ochman. – Bywa „rentowny”, jeśli procedura – jak w przypadku operacji zaćmy czy zabiegów kardiologicznych – jest dobrze przez NFZ wyceniana, i „nierentowny”, gdy jest generatorem „nadmiernych wydatków” szpitala i przyczynia się do zadłużania placówki. Dlatego sprywatyzowane szpitale dla osiągnięcia większego zysku niczym rodzynki z ciasta „wyjmują” z koszyka NFZ co lepiej płatne świadczenia, zostawiając te mniej atrakcyjne cenowo szpitalom publicznym, które, nie mając szans „się zbilansować”, popadają w długi, po czym wystawiane są na sprzedaż, o ile samorząd terytorialny nie przyjdzie z finansową pomocą. Jeśli zaś wystąpią u pacjenta pooperacyjne komplikacje, prywatne lecznice i tak podrzucają go placówkom publicznym, bo dalsze leczenie jest już dla nich nieopłacalne.

Reklama

I to jest chore, bo system rynkowy, który sprawdza się w przypadku dystrybucji towarów, gdyż opiera się na racjonalności konsumenckich interesów – zdaniem profesora Szawarskiego – całkowicie zawodzi w sytuacji dystrybucji świadczeń niezbędnych do leczenia pacjentów: ratowanie zdrowia i życia nie jest świadczeniem usług fryzjerskich, a szpital nie jest warsztatem usługowym, naprawiającym samochody.

Kto tu rządzi?

Szef sejmowej Komisji Zdrowia Tomasz Latos twierdzi, że krajowym systemem opieki zdrowotnej nikt na dobrą sprawę nie kieruje. Funkcjonuje on na zasadzie tzw. spychologii. – Z jednej strony mamy ministra zdrowia, który mówi: „Ja nie odpowiadam, NFZ podejmuje te różne niekorzystne dla pacjentów decyzje”, z kolei przedstawiciele NFZ tłumaczą: „My jesteśmy tylko płatnikiem. Nie jesteśmy od kreowania polityki zdrowotnej, niech robi to ministerstwo, ewentualnie cały rząd bądź Sejm”. De facto nie rządzi nikt – nie ma instytucji wiodącej. Zdaniem Latosa, to jedna z przyczyn tego, że system jest w dużym stopniu zarządzany nieracjonalnie. I trzeba to w najbliższym czasie zmienić.

Reklama

Już dawno przekonaliśmy się, że ochrona zdrowia – a chodzi przecież o zdrowie narodu – nie jest priorytetem dla rządu PO-PSL. Jego członkowie z leczeniem problemu nie mają. Wiemy dobrze, że w razie choroby wyleczą się w wybranych „lecznicach rządowych”, czyli najlepszych szpitalach klinicznych. Były minister zdrowia Marek Balicki wyjaśnia, dlaczego premier i jego najbliższe otoczenie nie chcą konkretnych zmian naprawczych w ochronie zdrowia. – Im nie chodzi o dobro chorych ludzi, lecz o polityczne kalkulacje. Platforma przestała już dawno gremialnie pielgrzymować na wspólne rekolekcje wielkopostne pod okiem telewizyjnych kamer. Postawiła na inny medialny przekaz. Nie miejmy więc złudzeń, że przejmie się orędziem papieża Franciszka na Światowy Dzień Chorego o empatii i miłości bliźniego. Chyba że za podszeptem swoich piarowców Tusk, tak lubiący ostatnio gospodarskie wizyty, zrobi ustawkę w zaprzyjaźnionym szpitalu z „zaklepanym”pacjentem...

Skąd ta niechęć do naprawy? – Jakakolwiek reforma wprowadzająca dalej idące zmiany, zwłaszcza w organizacji i finansowaniu, musiałaby, przynajmniej w początkowym okresie, spowodować zamieszanie i powszechne poczucie pogorszenia sytuacji. Tak się dzieje przy każdej większej zmianie. Reforma musiałaby także wywołać jakieś konflikty społeczne, bo nie da się przeprowadzić poważniejszych zmian bez naruszania czyichś interesów. A pozytywne efekty, na które zwykle trzeba poczekać, mogłyby przyjść dopiero po wyborach i być już wyłącznie sukcesem następców. Tymczasem dzisiaj sytuacja jest w miarę spokojna. „Białym miasteczkiem” nikt nie grozi, a pacjenci przecież nie zastrajkują. Odłożenie sprawy wydaje się więc mniejszym ryzykiem politycznym. Jeśli kłopot jednak będzie, to rząd zajmie się nim po wyborach. A być może będzie to już kłopot całkiem innego rządu – twierdzi Balicki.

Przy takim cynizmie i obojętności rządu i całej koalicji PO-PSL trzeba się jeszcze bardziej skupić na wypracowaniu dobrych relacji na linii pacjent – lekarz. Mimo wszystko. System, w jakim te dwie skazane na siebie grupy funkcjonują, jest wybitnie konfliktogenny. A pacjent w tym duecie jest stroną słabszą. Ruch należy do środowiska lekarzy i medycznych korporacji. Aby określenie „biała znieczulica”, jakie padło pod ich adresem po tragedii we Włocławku, wynikłej ze śmierci nienarodzonych bliźniąt, nie położyło się na tych relacjach trwałym cieniem. Wszak parę lat temu Tusk obu środowiskom zgotował „biały szczyt”, a potem „biały szkwał”. Może wystarczy?

2014-02-05 12:12

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Maciej Apostoł

[ TEMATY ]

święty

Mathiasrex, Maciej Szczepańczyk/pl.wikipedia.org

Maciej został wybrany przez Apostołów do ich grona na miejsce Judasza (por. Dz 1, 15-26). W starożytności chrześcijańskiej krążyło o św. Macieju wiele legend. Według nich miał on głosić Ewangelię najpierw w Judei, potem w Etiopii, wreszcie w Kolchidzie, a więc w rubieżach Słowian. Miał jednak ponieść śmierć męczeńską w Jerozolimie, ukamienowany jako wróg narodu żydowskiego i jego zdrajca.Wśród pism apokryficznych o św. Macieju zachowały się jedynie fragmenty tak zwanej Ewangelii św. Macieja oraz fragmenty Dziejów św. Macieja. Oba pisma powstały w III wieku i mają wyraźne zabarwienie gnostyckie. Relikwie Apostoła są obecnie w Rzymie w bazylice Matki Bożej Większej, w Trewirze w Niemczech i w kościele św. Justyny w Padwie. Św. Maciej jest patronem Hanoweru oraz m.in. budowniczych, kowali, cieśli, cukierników i rzeźników.

CZYTAJ DALEJ

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników.
Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę...
Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego.
W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.

CZYTAJ DALEJ

Nazaret Domem Modlitwy

2024-05-15 14:49

[ TEMATY ]

rekolekcje

nazaretanki

Mat. prasowy

Siostry Nazaretanki zapraszają serdecznie wszystkich pragnących pogłębić życie duchowe i relację z Bogiem na rekolekcje pt. "Nazaret Domem Modlitwy".

Rekolekcje odbędą się w dniach 14 -15 czerwca w Olsztynie k. Częstochowy (piątek od 18.00 do soboty ok.21.00).

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję