„Każdego wieczoru, już od pięciu nocy, główna ulica miasta wypełnia się ludźmi, zwłaszcza młodymi, a ich liczba rośnie każdego wieczoru. Mówi się nawet o 100 000 zgromadzonych. Muszę powiedzieć, że napięcie również rośnie. Bo o ile pierwsze wieczory były spokojniejsze, to teraz wraz z interwencjami policji i reakcją niektórych demonstrantów, którzy prowokują napięcie rośnie” - mówi hierarcha.
Na ulice wychodzą głównie młodzi ludzie. „To oni są bohaterami tych demonstracji, pokazując wielką siłę. Dziś zamknęli znaczną część uniwersytetów. Demonstracje rozpoczynają się o 19:00 a kończą o 7:00 rano. Pozostają na ulicach od 12 do 14 godzin i przez większość czasu toczy się walka między siłami policyjnymi a demonstrantami. Ale oni wyraźnie się nie boją. Podchodzą do policji. Opierają się strumieniom wody, mokną na mrozie przez całą noc, ale idą dalej. Widać też rosnącą solidarność. Widać ludzi przynoszących jedzenie i pomagających. Jestem pod wrażeniem wytrwałości tych, którzy godzinami pozostają na ulicach. Obawiam się, że przemoc narasta. Miejsca demonstracji mnożą się także w innych miastach kraju - wyznaje hierarcha.
Bp Pasotto zaznacza, że dla Gruzinów Europa oznacza nowość, postęp, wolność, oznacza patrzenie w przyszłość. Dodaje, że demonstrują nie tylko młodzi ludzie. Są też dorośli, osoby starsze. Są tacy, którzy protestowali 20 lat temu, by obalić Szewardnadze. „Krótko mówiąc, jest wielu ludzi, którzy przeżyli okres Związku Radzieckiego i nie chcą wracać i żyć w tamtym klimacie. Mamy nadzieję, że uda się znaleźć wyjście z kryzysu. Rząd twierdzi, że ma pełne prawo pozostać, ponieważ został wybrany” - relacjonuje z Tbilisi bp Pasotto.
Pomóż w rozwoju naszego portalu