Reklama

Felietony

na krawędzi

Debata na fejsie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dzielę dyskusje na trzy podstawowe typy. Typ pierwszy to dialog. To wtedy, gdy spotykam się z drugim człowiekiem i chcę coś zrozumieć, chcę lepiej poznać świat i życie. Nie mam wątpliwości, że jeśli podzielimy się swoją wiedzą i rozumieniem świata, to pewne sprawy zaczniemy rozumieć razem, pomysł jednego pobudzi inteligencję drugiego i obaj będziemy mądrzejsi. Jest też drugi typ dyskusji - negocjacje. I jest trzeci typ - debata. Nie chcę mojego rozmówcy do niczego przekonać, chcę wyostrzyć argumentację, chcę umieć dobrze odpowiedzieć na każdy zarzut. Szukam dziury w całym, żeby przygotować się do sytuacji, gdy moje myślenie zostanie zaatakowane, albo gdy ktoś naprawdę szukający będzie potrzebował dobrze przemyślanej odpowiedzi. Dobra rzecz - debata. Tak, wszystkie typy dyskusji uważam za dobre, ale pod dwoma warunkami: po pierwsze, że w dyskusji na pierwszym miejscu będzie słuchanie, a nie gadanie, po drugie, że w dyskusji jako podstawowe kryterium przyjmie się szacunek dla rozmówcy.

Reklama

Nie lubię dyskusji na forach internetowych - zbyt często piszący tam mają potrzebę obrażania, wypowiedzi są na żenującym poziomie, nawet jeśli nie ma w nich wulgaryzmów. Rzadko widzę próbę wysłuchania i zrozumienia partnera. Omijam więc je szerokim łukiem. Są jednak na Facebooku miejsca, które lubię odwiedzać, a i głos czasem zabiorę. Mam koleżankę, która ma talent do proponowania wątków dyskusji, które aż proszą się o króciutką reakcję.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Zaczęło się niewinnie - koleżanka umieściła na swoim profilu link do internetowego nagrania wykładu pewnego biskupa, kpiąc sobie po trosze z dość napuszonego języka mówcy. Wykład był do studentów, prelegent w przedziwny sposób mieszał język naukowy z młodzieżowym, co przynosiło efekt raczej zabawny niż pouczający. Bywa… Koleżanka skwitowała rzecz całą zadowoleniem, że biskupi nie są nieomylni. Inni rozmówcy widać uważnie biskupa wysłuchali, bo pojawiło się trochę kąśliwości odnoszących się do poszczególnych fraz. Włączyłem się i ja w rozmowę, podając link do wykładu innego biskupa, wygłoszonego z kolei pięknym, komunikatywnym językiem i dodałem kilka uwag o papieskiej nieomylności. To nie tak, że cokolwiek i kiedykolwiek powie papież to jest nieomylne, że dla papieża jest to nie tyle przywilej, ile nieprawdopodobnie ciężka odpowiedzialność, że w tym dogmacie zawarta jest wielka nadzieja na osiągalność prawdy tu na ziemi… W tym momencie w dyskusję włączyła się kolejna osoba - dogmat o nieomylności określiła jako „kuriozalny”, po czym wyraziła opinię, że papież Benedykt XVI jako wybitny teolog z pewnością podziela poglądy swego przyjaciela Hansa Künga, który na dogmacie nie pozostawił suchej nitki. Odpowiedziałem, że nie wiem, czy Joseph Ratzinger był przyjacielem Hansa Künga, nie wykluczam. Natomiast na 100% nie podzielał jego poglądów. Dał temu wyraz wielokrotnie w czasie, gdy był szefem Kongregacji Nauki Wiary. A gdy został papieżem przecież nie cofnął decyzji poprzednika. I pięknie, pozytywnie skomentował dogmat o nieomylności, wyjaśniając jego sens. Nie wiem, co o nieomylności pisał Küng - natomiast o nim wiadomo na pewno, że nie jest nieomylny.

Do tej pory dyskusja była interesująca mimo (a może dzięki) znaczącej różnicy zdań. Przeradzała się co prawda z dialogu w debatę, ale to w końcu nic złego, skoro pobudzała intelektualnie, kazała wyostrzać argumenty, szukać sensownych odpowiedzi. Cóż, kiedy mojego rozmówcę zaczął ponosić temperament. Pojawiły się słowa i zdania obrażające osoby, którym zawdzięczam bardzo wiele - wśród atakowanych w ten sposób znalazł się także Jan Paweł II. Spróbowałem obrony, ale nie podzielając poglądów rozmówcy, szybko okazałem się mędrkiem, ignorantem, a nawet po prostu chamem. A kiedy w dyskusji się pomyliłem (szybko wycofałem się z błędu), rozmówca wpadł w taką pasję, że miałem nadzieję, że w „realu” mieszka daleko ode mnie, oby w innym mieście. Jeszcze by pobił…

Doświadczenie raczej zniechęcające… Ale wniosek odwrotny - trzeba być w internetowych dyskusjach, nieobecni nie mają racji. A obok naszych wypowiedzi pojawiły się i inne głosy, dyskusja była obserwowana, każdy mógł sobie wyrobić własną opinię. Trzeba być i dawać świadectwo… Warto przy tym pamiętać o celnej wypowiedzi nuncjusza Angelo Roncallego (później Jana XXIII). Do sowieckiego (!) ambasadora w Paryżu powiedział: „Cóż nas właściwie różni? Nasze poglądy? Przyzna pan, że to tak niewiele…”.

2013-04-05 14:30

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Producent filmu „Teraz i w godzinę śmierci”: różaniec nie jest magicznym narzędziem

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

regan76 / photo on flickr

Różaniec nie jest jakimś magicznym narzędziem. On ma być narzędziem wiary. Bo tylko jeśli towarzyszy mu wiara to prowadzi on do głębokiego życia z Chrystusem za pośrednictwem Maryi – mówi w rozmowie z KAI Andrzej Sobczyk, producent filmu o sile modlitwy różańcowej „Teraz i w godzinę śmierci”, którego premiera odbędzie się dziś w krakowskim Kinie Kijów.

Andrzej Sobczyk: - Stowarzyszenie „Rafael” zaczęło produkować filmy i już od jakiegoś czasu chodził nam po głowie pomysł produkcji o różańcu. Stwierdziliśmy, że ta właśnie modlitwa i maryjna duchowość jest wielkim klejnotem, jaki Polacy posiadają i trzeba go pokazać światu! Różaniec to modlitwa, przez którą Pan Bóg bardzo mocno błogosławi i stąd koncept zrobienia filmu opisującego różne historie życia, w które wpleciony jest różaniec.
CZYTAJ DALEJ

Najświętsza Maryja Panna z Guadalupe

[ TEMATY ]

Maryja

wspomnienie

Graziako/Niedziela

Aztecy zaczęli się tam osiedlać w roku 1325. Tenochtitlan (obecnie miasto Mexico) było wyspą na jeziorze Texcoco. W listopadzie 1519 r. wraz ze swoim wojskiem zdobył je Hiszpan Hernan Cortes.

Musiał jednak toczyć boje aż do 13 sierpnia 1521 r., nim zwyciężył ostatniego króla Azteków - Guatemoca. Azteccy mieszkańcy byli przerażeni tą klęską i zachłannością Hiszpanów. Między tymi dwoma narodami istniały olbrzymie różnice w kulturze, mowie, religii i zwyczajach. Trudno było znaleźć wspólny język. Zwycięzcy siłą zmuszali Azteków do przyjęcia wiary katolickiej. Byli jednak również i tacy misjonarze, którzy próbowali wprowadzić nową religię w sposób pokojowy i przy pomocy dialogu. 10 lat po hiszpańskim podboju miały miejsce objawienia Matki Bożej w Guadelupe. Przytaczamy tekst tubylca Nicana Mopohuna, przypisany Antoniemu Valeriane, jako najbardziej wiarygodny i dokładny oraz posiadający historyczną wartość.
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Matka Boża wyrywa nas z grzechu! / 33-dniowe rekolekcje

2024-12-11 19:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Akt Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję złożyli uczestnicy 33- dniowych rekolekcji, jakie osobiście przeżywali w parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Łodzi.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję