Reklama

Książki

„Pani Bovary” się zestarzała

Coraz mniej czytamy. Żyjemy w epoce ekspansji kultury obrazkowej. Film, telewizja, internet, e-booki wypierają z naszego otoczenia tradycyjną książkę. Ale czy książki czytane na nośnikach elektronicznych zastąpią nam tradycyjne obcowanie z papierową książką i myślenie o tekście, który mamy przed oczami? Wątpię, choć są i tacy, którzy twierdzą, że nie ma już odwrotu od zmiany formuły czytania

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Polacy czytają coraz mniej - alarmuje dyrektor Instytutu Książki Grzegorz Gauden. Ostrzega, że jeśli taka sytuacja potrwa, grozi nam cywilizacyjna zapaść. Bo książka to w dalszym ciągu „kaganek oświaty”. Dostarcza nie tylko naukowej wiedzy. Uczy, jak postrzegać ludzi, świat, historię i kulturę, ale też skłania do marzeń. Uczy rozumienia drugiego człowieka, zaglądania w jego duszę, motywacji postępowania innych. Wywołuje refleksję nad egzystencjalnymi pytaniami: Kim jesteś, człowieku? Co tu robisz? Czego pragniesz?

Myślenie ma przyszłość. Ta stara, fundamentalna prawda życiowa nabiera coraz większego znaczenia w dzisiejszych czasach i warto niekiedy dłużej się zastanowić nad jej rozumieniem. Tym bardziej że zamiast sami w trudzie dociekać prawdy, w coraz większym stopniu dajemy się uwieść interpretacyjnym papkom manipulatorów. Tak jest wygodniej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W stronę obrazu

W rankingach czytelnictwa rzeczywiście wypadamy słabo. Połowa Polaków nie przeczytała w 2011 r. żadnej książki (nowszych badań nie ma) - z niektórych sondaży wynika, że nawet 60 proc. Badania porównawcze wskazują, że w Czechach i we Francji czytelnictwo jest na znacznie wyższym poziomie: wynosi odpowiednio 83 i 69 proc. czytających.

Reklama

Ale, co gorsza, co 3. Polak z wyższym wykształceniem nie przeczytał żadnej książki, czyli 30 proc. wykształconych Polaków odpuściło sobie kompletnie lekturę. Jak to jest zatem z kompetencjami i etyką ludzi ze środowisk zawodowych, w których istotę wpisane zostało kształcenie ustawiczne? Bo przecież nie czyta również spora część lekarzy, prawników, naukowców, inżynierów, którzy powinni być na bieżąco z aktualnym stanem wiedzy? Odpowiedź brzmi zatrważająco. Tym bardziej że jak nigdy dotąd wiedza jest na wyciągnięcie ręki. Nie trzeba stać w kolejkach po książkę, zapisywać się - jak w Peerelu - na społecznych listach po encyklopedie, historię filozofii, „Ulissesa” Joyce’a czy „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta. W czym zatem problem? - Jesteśmy społeczeństwem, dla którego książka jest produktem drogim - przekonuje Gauden. - Badania pokazują, że książki kupują zamożni Polacy. Rozwarstwienie społeczne pogłębia się - dodaje. Potwierdza to GUS, ale dziś dużo taniej niż w księgarniach - gdzie fiskus uderzył nas od 2011 r. mocniej po kieszeni 5-procentowym VAT-em -można książki kupić dosłownie za psi grosz na Allegro we wtórnym obrocie. Można korzystać z wyprzedaży, stoisk bukinistów, zasobów bibliotek publicznych, które - choć ich liczba wciąż się zmniejsza, zwłaszcza na wsi - nadal funkcjonują. Fakt, że nie czytamy, nie jest więc zawsze kwestią dostępności książek i ich ceny.

W opinii Piotra Marciszuka, prezesa Polskiej Izby Książki, jest to raczej kwestia nawyków związanych ze sposobem spędzania wolnego czasu. - Czytanie książek dla wielu z nas przestało być po prostu przyjemnością - twierdzi. Na pewno zmienił się model spędzania wolnego czasu i jego cena, bo ludzie, żyjąc dziś w tzw. niedoczasie i ustawicznym pędzie, zamiast książki wybierają świat telewizyjnych telenoweli, który przeniesie ich w sztuczną rzeczywistość, podaną jak na tacy.

Reklama

Nie ma dziś mody na czytanie, które znów stało się elitarne. Zanika też sztuka konwersacji i generalnie umiejętność porozumiewania się ludzi między sobą. Coraz trudniej opisać nam słowami stany emocjonalne w kontakcie z drugim człowiekiem. Słowo jest przecież znakiem umownym, pod którego znaczenie można podkładać różne finezyjne odczucia. „Odpowiednie dać rzeczy - słowo!” - to zadanie tak trudne, że biedzili się nad tym najwięksi poeci, a co dopiero zwykli ludzie. Na naszych oczach, w tym pędzie czasu, słowo się zdewaluowało. Porozumiewamy się coraz bardziej prymitywnym językiem skrótów i szablonów, przez co uciekamy od trudnych rozmów, bo wiele spraw trudno nam opisać słowem. Przypuszczam, że językowe kalectwo jest jedną z przyczyn rosnącej agresji wśród młodzieży, która nie potrafi właściwie komunikować swoich emocji. Nie czytając, mało ze sobą rozmawiając, stajemy się współczesnym zbiorowiskiem troglodytów.

Zamiast pogadać z przyjacielem o tym, co w duszy gra, łatwiej wrzucić o sobie świeżą notkę na portalu społecznościowym i podejrzeć, co słychać u wirtualnych znajomych. Bo tam niektórzy młodzi chwalą się znajomością 1,5 tys. „przyjaciół”. Można mieć ich tylu? Bzdura. To kontakty płytkie i powierzchowne. Uciekając w wirtualny świat elektronicznych gadżetów, często wpadamy w pułapkę, bo coraz bardziej gubimy rzeczywiste relacje.

Prof. Maryanne Wolf, ekspert w dziedzinie dysleksji i psychologii rozwoju dziecka, ostrzega przed zbyt wczesnym kontaktem dzieci z internetem. Zastanawia się, czy dziecko pochłonięte, a nawet uzależnione od mediów cyfrowych będzie w stanie nauczyć się tego, co określa głębokim czytaniem. - To rodzaj lektury, w trakcie której przenikamy do innej sfery poznania i identyfikujemy się z postaciami w książce. Być może nasze dzieci nigdy się nie dowiedzą, co to znaczy wczuć się w losy bohaterów powieści, a potem przeprowadzić krytyczną analizę ich postępowania i wyciągnąć wnioski - mówi prof. Wolf.

Przyjaciółka z telewizora

Ale po co dociekać, ślęcząc nad książką, jak potoczyły się losy „Pani Bovary” Gustawa Flauberta i wyobrazić sobie przeżycia bohaterki, można przecież zasiąść przed telewizorem i obejrzeć najnowsze perypetie rodziny Mostowiaków w „M jak miłość”.

Reklama

- Flaubert? A kto to? Zresztą „Pani Bovary” się zestarzała - mówi z przekonaniem 20-letnia studentka prawa jednego ze stołecznych uniwersytetów. Z wypiekami na twarzy czeka teraz na kolejny odcinek serialu „Przyjaciółki”. Przyznaje, że ostatnio czytała książkę 3 lata temu. Do klasyki serca nie ma. Dla niej to prehistoria. Najważniejszą wartością stał się czas, z którym zdajemy się nieustannie ścigać. Paradoksalnie, mimo coraz szybszych samochodów, dań na wynos, uproszczeń w organizacji życia codziennego, tego czasu mamy coraz mniej. Dla najbliższych, przyjaciół, znajomych. Zamiast się spotykać, zamykamy się w domu. Zamiast do znajomych, zaglądamy do mieszkań Mostowiaków i na plebanię o. Mateusza. Oglądane maniakalnie seriale stały się codziennym pokarmem dla oczu wielu Polaków. Przez zmieniające się zwyczaje spędzania wolnego czasu komunikacja werbalna między ludźmi zubożała. Nawet w rodzinie. Po co czytać i rozmawiać, skoro można oglądać? Zanika umiejętność rozmowy, dyskusji o sprawach ważnych.

Ubożeje zasób wspólnych odniesień kulturowych i słownictwo. Rośnie nam generacja, która w przyszłości zostanie pozbawiona języka potrzebnego do tego, by się porozumieć i nawiązywać więzi. Istnieje zagrożenie, że za jakiś czas społeczeństwo nie będzie miało wspólnego kodu kulturowego budującego poczucie wspólnoty, a to pogłębi poczucie izolacji.

Zwyczaj czytania wynosi się z domu. Kiedyś wychodziła seria książeczek dla dzieci „Poczytaj mi, mamo”. Pedagodzy i psycholodzy tłumaczą, że dzieciom powinno się czytać codziennie. Słuchanie bajek i opowieści wzbogaca zasób słownictwa dziecka, skalę jego wrażliwości, pobudza wyobraźnię, marzenia. Kształtuje późniejszy nawyk czytania, a czytanie uruchamia pod umowną symboliką słów sferę tzw. doobrażenia.

Reklama

- Człowiek potrzebuje dziś kultury wyższej, która będzie go budować i umacniać, a nie jedynie kultury igrzysk - zwrócił uwagę abp Henryk Hoser, ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej. Ma być ona kulturą refleksji. Zdaniem abp. Hosera - mimo niezwykłego rozwoju mediów elektronicznych nic nie zastąpi kultury książki, która daje człowiekowi świadomość linearną. - Dobra książka jest szkołą mądrości, rozumu i perspektywy historycznej, czyli skąd przychodzimy, gdzie jesteśmy i dokąd pójdziemy. Jest także szkołą podstawowych kategorii bytowych - dobra, piękna i prawdy, która jest jedna - podkreślił abp Hoser. I dodał: - Jeśli w świecie jest wiele prawd, które ze sobą konkurują i są traktowane jako równoważne opinie, oznacza to, że nie ma żadnej prawdy.

Jest też dobra wiadomość. Mimo spadku czytelnictwa książek w wydaniach papierowych, od 2008 r. lawinowo rośnie zainteresowanie książkami w wersji elektronicznej, tzw. e-bookami. Mogą być one odtwarzane w komputerach, tabletach, specjalnych czytnikach. Przy wielu minusach mają i zalety. Można np. podczas lektury regulować wielkość i kształt czcionki, robić zakładki według dowolnych kryteriów i kopiować tekst dla własnego użytku. Taka możliwość to skarb zwłaszcza dla osób słabowidzących i niedowidzących. Dla chorych przykutych do łóżka, unieruchomionych, którym monitory laptopa czy czytnika można umieścić na wysokości oczu. E-booki to zapewne też przyszłość dla młodych, dla których elektronika jest chlebem powszednim. Mam tylko wątpliwości, czy podczas czytania e-booka w autobusie odkryją piękno zdania chociażby takiego, jak opis warzywnika Emmy Bovary: „Krople rosy perliły się na główkach kapusty jak srebrna koronka i lśniły na cienkich jasnych niteczkach ciągnących się od jednej główki kapusty do drugiej”.

Nie mówiąc już o „Panu Tadeuszu”, który - czytany non stop w formie akcji - rozbrzmiewał w mediach publicznych od rana do wieczora, zaczytywany „na śmierć”. Tak jak byśmy, targani wyrzutami sumienia, chcieli nadrobić zaległości sprintem. Nie o to chodzi, by literaturę piękną przeczytać. Chodzi o to, by ją przeżyć… bo jest piękna.

2013-01-15 07:22

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Resortowy elementarz

W rozpoczynającym się roku szkolnym sternicy edukacji zadbali o to, abyśmy się nie nudzili. Nowość goni nowość. Najpierw było „wcielenie” z mocy prawa do pierwszych klas podstawówki sześciolatków urodzonych w pierwszej połowie 2008 r., a teraz zagrożeni jesteśmy obniżeniem progu zdawalności matur

Ani nauczyciele, ani rodzice nie nadążają już za zmianami. Rzecz nie w tym, że zmiany w edukacji są niepotrzebne, ale że są nieprzemyślane, nieskonsultowane ze środowiskiem eksperckim, postawione na głowie i przyczyniają się do obniżania poziomu wiedzy uczniów.
CZYTAJ DALEJ

Sukces mierzy się ciężką pracą! [Felieton]

2025-09-29 10:39

PAP/EPA/ROLEX DELA PENA

Wśród naszych sportów narodowych można wymienić różne dyscypliny. Mamy w historii “trochę” sukcesów. Gdyby jednak była taka dyscyplina jak “narzekanie”, Polacy byliby w niej bezkonkurencyjni. Pomijam już codzienne rozmowy, ale zwracam uwagę na to, co dzieje się, gdy reprezentanci Polski biorą udział w różnych imprezach sportowych. Granica między chwałą, a hejtem jest bardzo cienka.

Na ostatnich mistrzostwach świata Polscy siatkarze zdobyli brązowe medale. Wielu internautów, podających się za kibiców [tu zaznaczę, że w moim pojęciu prawdziwy kibic to ten, kto jest z drużyną na dobre i na złe] zaczęło w niewybredny sposób atakować wręcz polskich zawodników za porażkę w Włochami. Dla mnie trzecie miejsce polskich siatkarzy to powód do dumy. Wiem, że to na tej imprezie najgorszy wynik od 2014 roku, ale przecież wcześniej tak pięknie nie było - mistrzostwo świata w 1974 roku i srebro w 2006 roku. A ponieważ z lat mej młodości pamiętam te “suche” lata, cieszę się, że reprezentacja Polski nie schodzi z wysokiego poziomu. W rzeczywistości 3 miejsce w mistrzostwach świata to dowód ogromnej pracy, wytrwałości i charakteru. W przypadku siatkówki, na sukces nakłada się wiele czynników, a wysiłek, który wkłada każdy z zawodników, aby wejść na poziom reprezentacyjny jest ogromny. Naprzeciw siebie stają zawodnicy, którzy poświęcają wiele, aby sukces sportowy odnieść. Obecnie nie ma miejsca na “taryfę ulgową”. Sport ma to do siebie, że bywa nieprzewidywalny. I co jest też ważne, sport, podobnie jak życie, to nie tylko zwycięstwa, lecz także potknięcia, z których trzeba wstać. I właśnie w tym tkwi prawdziwa wartość tego sukcesu.
CZYTAJ DALEJ

Nowacka bezczelnie uderza w Kościół. "Zrobił nagonkę na edukację zdrowotną"

2025-09-29 11:36

[ TEMATY ]

edukacja seksualna

edukacja zdrowotna

Barbara Nowacka

uderza w Kościół

nagonka

PAP

Barbara Nowacka w Sejmie

Barbara Nowacka w Sejmie

10 października będzie wiadomo, ilu uczniów wypisało się z edukacji zdrowotnej - poinformowała w poniedziałek ministra edukacji Barbara Nowacka. Jej zdaniem wprowadzenie edukacji zdrowotnej jest sukcesem, ale nieobowiązkowość przedmiotu - porażką. W swojej wypowiedzi bezczelnie uderza także w Kościół Katolicki.

Rodzic, który nie chce, by jego dziecko uczestniczyło w zajęciach edukacji zdrowotnej, do 25 września musiał złożyć pisemną rezygnację dyrektorowi szkoły. Uczeń pełnoletni musiał ją złożyć sam.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję