Reklama

Kościół

Zeświecczenie na progu Kościoła

Już dekadę temu Benedykt XVI przestrzegał przed niebezpieczeństwami, które grożą Kościołowi. Dziś jego obawy nabrały realnych kształtów.

Niedziela Ogólnopolska 20/2021, str. 24-25

[ TEMATY ]

Kościół

wiara

Grażyna Kołek/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z okazji 60-lecia święceń kapłańskich Benedykta XVI w czerwcu 2011 r. odbyło się w Watykanie półprywatne spotkanie papieża seniora ze współpracownikami i zaproszonymi gośćmi. Przypadkowo mogłem w nim uczestniczyć. Wygłosił wtedy bardzo długie, improwizowane przemówienie, w którym przekazał nam swoje obawy co do przyszłości Kościoła, zwłaszcza w Europie. Szczerze powiedział wtedy, że boi się trzech rzeczy: zeświecczenia biskupów i księży, wpływowych działań masonerii oraz prawodawstwa Unii Europejskiej. Wszystkie te niebezpieczeństwa są wewnętrznie powiązane, ale papież senior szczególnie podkreślił pierwsze z nich, ponieważ otwiera ono drogę do efektywnego wpływu na Kościół dwóch kolejnych.

Zachowaj nas od zamętu

Reklama

Zestawienie tych trzech niebezpieczeństw jest bardzo wymowne, szkoda, że przemówienie to nie zostało spisane i opublikowane, ponieważ jest w nim zawarta odpowiedź na wiele pytań, które nasuwają dzisiaj liczne wypowiedzi i wydarzenia. Słyszymy więc o decyzjach, że biskupi i kapłani w Niemczech oraz w Austrii zamierzają udzielać błogosławieństwa parom jednopłciowym. Na ile udało mi się ustalić, nie chodzi wprawdzie o zrównanie tego błogosławieństwa z błogosławieństwem sakramentalnym, ale pojawia się zamieszanie niepokojące wielu ludzi i pomieszanie pojęć, a tym samym ulega dewaluacji sakramentalność małżeństwa ochrzczonych mężczyzny i kobiety. Problem jest poważny z punktu widzenia jednoznacznego rozumienia sakramentu i małżeństwa chrześcijańskiego. Mamy do czynienia z wprowadzaniem tego, co język liturgii nazywa „zamętem”, który wywołuje destrukcyjne skutki i może być uznany za znak pojawienia się antychrysta, jak określa to zjawisko Nowy Testament. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Mamy w tym przypadku do czynienia z naruszaniem jedyności i oryginalności małżeństwa chrześcijańskiego, którego natura i przymioty, struktura i sakramentalność wynikają jednoznacznie z objawienia Bożego. Kościół zawsze bronił tej prawdy, również za cenę męczeństwa, czego przykładami są męczennicy angielscy z okresu schizmy króla Henryka VIII – św. Jan Fisher i św. Tomasz Morus.

Kwestionowanie czy rozmywanie wyjątkowości i jednoznaczności rozumienia małżeństwa kłóci się zatem zarówno z objawieniem Bożym, jak i z doświadczeniem katolickim. Jan Paweł II w encyklice Veritatis splendor podkreślił, że męczeństwo jest jasnym potwierdzeniem tego, iż istnieją nienaruszalne normy moralne, a świadectwo męczeństwa w ich obronie jest jednym z kluczowych argumentów za ich zachowywaniem i zdecydowaną obroną. Wprowadzanie dwuznaczności w dziedzinie małżeństwa jest występowaniem zarówno przeciw objawieniu Bożemu, jak i przeciw męczeńskiemu świadectwu katolickiemu, które jest niewątpliwie bogactwem duchowym Kościoła.

Geneza zeświecczenia

Reklama

Z czego wynika ta dwuznaczność? Przede wszystkim z tego, co Benedykt XVI określił jako niebezpieczeństwo zeświecczenia. Na czym ono polega? Na tym, że w miejsce świata ducha, opartego na religii, wchodzi duch świata. Jest to realne niebezpieczeństwo, które może dotknąć każdego – także biskupa i kapłana. Niemieckie i austriackie deklaracje są najlepszym dowodem na to, że ten proces ma miejsce. Ideały Kościoła „otwartego” przynoszą już negatywne rezultaty. Otwartość jest dla Kościoła czymś naturalnym, wynikającym z jego katolickości. Jest ona poprawna, o ile służy temu, aby tym, którzy są poza Kościołem albo wahają się, czy do niego wejść, pokazać to, co jest jego prawdą, jego specyfiką i celem, łącznie z tym, co decyduje o jego pięknie, sensie oraz znaczeniu. Warunkiem efektywności tego pokazywania wiary innym jest uchwycenie i zrozumienie ich wrażliwości duchowej oraz specyficznej otwartości na Ewangelię. W takim przypadku zwracanie się do nich nie będzie arbitralnym narzucaniem im własnego zdania, ale otwartym proponowaniem.

Błędna jest jednak taka otwartość, która bezkrytycznie pozwala na to, by to, co nie jest Kościołem albo jest sprzeczne z jego naturą i misją, weszło do niego, aby przyciągnąć do siebie i wywołać w nim rewoltę. Ma to miejsce wtedy, gdy usiłuje się podporządkować wiarę i Kościół jakimś obcym ideom i celom. Wtedy następuje „uleganie duchowi świata”, jak trafnie określała taki proces tradycyjna duchowość, widząc w takiej postawie to, co jest najbardziej realnym niebezpieczeństwem zwłaszcza dla kapłanów, jak i dla całego Kościoła. Wynika to najczęściej z niezrozumienia tego, na czym polega postawa katolicka, czyli gotowość i zdolność przekazywania tego, co nasze – katolickie – innym.

Aby można było owocnie przedstawiać to, co katolickie, nie ulegając pokusie łatwego utożsamienia się z innymi i przyjęcia ich poglądów w miejsce wiary, trzeba przede wszystkim poznać podstawową treść wiary katolickiej zakorzenioną w tajemnicy Boga oraz jej wartość jako jedynej prawdy zbawczej. Bez tego zawsze będzie ona narażona na kompromis z duchem świata, ulegając przekonaniu, że to, co akceptują – może nawet tylko pozornie – wszyscy, jest bardziej katolickie niż to, co pochodzi od jedynego Boga. Niestety, myślenie, że przyzwolenie na coś ze strony większości jest synonimem prawdy i zbawienia, jest złudzeniem.

Poczucie szczęścia

Reklama

W dzisiejszych warunkach drugą przyczyną ulegania duchowi świata jest rozpowszechniony indywidualizm, który uważa, że to, co ktoś „czuje” wewnętrznie, jest najwyższą normą postępowania. Bylebyśmy mieli poczucie szczęścia – wtedy wszystko inne musi zostać temu podporządkowane. Tego typu argumentacja jest niemal na porządku dziennym u zwolenników rozmaitych „alternatywnych” propozycji. „Związek jednopłciowy jest dozwolony, bo przynosi szczęście”; „dozwolona jest zmiana płci, bo mam prawo do szczęścia”; „można zgodzić się na taką czy inną relację międzyludzką, na taką czy inną używkę, bo ona mnie uszczęśliwia”. Psychologiczne poczucie szczęścia stało się nie tylko kategorią etyczną, ale dla wielu jedynym sensem życia.

Kardynał Angelo Scola, arcybiskup Mediolanu, kilka lat temu podzielił się wrażeniami z rozmów prowadzonych z 27 kandydatami do diakonatu. Na pytanie: czego oczekujesz w przyszłości?, wszyscy odpowiadali: szczęścia. Nieco rozczarowany stwierdził: – Dawniej szukaliśmy rozumu i prawdy. Pomijając w tym miejscu głębszą analizę dokonującego się przejścia mentalnościowego u kandydatów do kapłaństwa, które jest widoczne w tym stwierdzeniu, trzeba otwarcie powiedzieć, że mamy dzisiaj do czynienia z przewrotem duchowo-kulturowym, w który dajemy się często bezwiednie wciągnąć. Ośmieliłbym się powiedzieć, że zbyt łatwo poddajemy się naciskowi tego przewrotu, wychodząc z założenia, które jest pod pewnymi warunkami uznawane w filozofii za kryterium wyboru etycznego, według którego jeśli czegoś pragną wszyscy, to jest to po prostu dobre i można za tym iść. To przekonanie wzmacnia się przez odwołanie się do nauczania Jezusa, któremu niewątpliwie zależy na szczęściu człowieka, ale zapomina się, że szczęście w Jego nauczaniu nie ma charakteru poczucia osobistego spełnienia, ale ma charakter misyjny. Owszem, Bóg pozwala nam wprawdzie „rzadko i krótko”, jak mówi św. Bernard z Clairvaux, już na ziemi doznać szczęścia, ale czyni to głownie w celach misyjnych, to znaczy, abyśmy z większym zapałem głosili Ewangelię.

Nawrócenie jako szansa

Obawiam się, że biskupi i kapłani niemieccy, austriaccy, a także niektórzy teologowie dali się, niestety, zwieść duchowi świata. Co można w tym przypadku zrobić? Odpowiedź jest bardzo prosta: trzeba powrócić do religijnego i katolickiego świata ducha. Biskupi, kapłani oraz teologowie jako pierwsi powinni dać temu przykład. Nie chodzi tutaj o to, by proponować łatwe rozwiązania trudnych problemów w Niemczech czy w Austrii, ale o to, by traktować to, co się tam dzieje, jako przestrogę, by nie ulec zeświecczeniu, bo jest go dużo także w Kościele w Polsce. Dokonuje się ono wręcz dramatycznie przy naszym czynnym udziale, co pokazały sposoby reagowania na pandemię. O czym świadczy napominanie przez biskupów tych kapłanów, którzy mówili o związku pandemii z grzechem? Potrzebna nam jest pewna logika zakorzeniona w wierze i w autentycznym duchu katolickim, przede wszystkim „logika nawrócenia”, gdyż tylko ona pozwala zachować ducha katolickiego.

2021-05-11 13:39

Oceń: +6 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Człowiek żyje, aby służyć

Niedziela Ogólnopolska 23/2016, str. 22-23

[ TEMATY ]

Kościół

Katarzyna Artymiak

Abp Bolesław Pylak

Abp Bolesław Pylak

Abp Bolesław Pylak, najstarszy biskup w Polsce, wpisuje się złotymi zgłoskami w historię Ojczyzny i Kościoła. 29 maja br. minęła 50. rocznica przyjęcia przez niego święceń biskupich

Arcybiskup senior Bolesław Pylak w 95. roku życia, 68. roku kapłaństwa i 50. roku biskupstwa z wielką pokorą powtarza: – Życia nie mierzy się czasem, ale ilością dobra i miłości. W liście skierowanym do uczestników jubileuszowej uroczystości, która miała miejsce 28 maja br. w archikatedrze lubelskiej, napisał: „Wszystko jest łaską Bożą. Bóg posługuje się słabym narzędziem. Wszelkie dokonane przeze mnie dobro jest skutkiem Jego działania i realizacji Jego planów”.
CZYTAJ DALEJ

Jest orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ws. lekcji religii

Trybunał Konstytucyjny orzekł, że rozporządzenie MEN, przewidujące, że od 1 września br. religia lub etyka będą się odbywać w szkołach w wymiarze jednej godziny tygodniowo, jest niezgodne z konstytucją. Minister edukacji arbitralnie ukształtował treść rozporządzenia - podkreślono w uzasadnieniu wyroku.

Trybunał wydał orzeczenie trojga sędziów pod przewodnictwem prezesa TK Bogdana Święczkowskiego. Sprawozdawcą była Krystyna Pawłowicz; w składzie był jeszcze Stanisław Piotrowicz. Orzeczenie zapadło jednogłośnie. Sprawa dotyczyła nowelizacji rozporządzenia MEN z 17 stycznia 2025 r., która wprowadza od 1 września 2025 r. jedną godzinę religii lub etyki tygodniowo, odbywającą się bezpośrednio przed lub po obowiązkowych zajęciach.
CZYTAJ DALEJ

Białoruś: biskupi zapraszają Leona XIV do swej ojczyzny

2025-07-05 20:50

[ TEMATY ]

Białoruś

zaproszenie

Papież Leon XIV

Vatican Media

Do złożenia wizyty apostolskiej na Białorusi zaprosili Ojca Świętego podczas głównych uroczystości w sanktuarium w Budsławiu katoliccy biskupi tego kraju. 5 lipca w Narodowym Sanktuarium Matki Bożej Budsławskiej odbyły się centralne obchody ku czci patronki Białorusi, poprzedzone poświęceniem Kościoła w tym kraju Niepokalanemu Sercu Maryi, a następnie Miłosierdziu Bożemu.

Mszy Świętej, która była transmitowana na kanale YouTube Narodowego Sanktuarium i na kanale 3 telewizji publicznej przewodniczył przewodniczący episkopatu, arcybiskup Józef Staniewski. W Eucharystii uczestniczyli, nuncjusz apostolski, abp. Ignazio Ceffalia, wszyscy białoruscy biskupi katoliccy, a także licznie zgromadzeni wierni. Przybyla również grupa wiernych z diecezji św. Klemensa w Saratowie (Rosja) wraz ze swoim biskupem Clemensem Pickelem. W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele władz państwowych i instytucji państwowych, tradycyjnych religii Białorusi: Kościoła Prawosławnego, Związku Religijnego Judaizmu Postępowego, Muzułmańskiego Związku Religijnego, a także misji dyplomatycznych. Nad porządkiem podczas Mszy św. czuwali białoruscy harcerze.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję