Reklama

Kościół

Agnieszka Chrostowska z zespołu Siewcy Lednicy: Mimo nowotworu - idę bez lęku

Agnieszka Chrostowska – jej głos znają wszyscy, którzy choć raz pojechali na spotkanie ewangelizacyjne na Polach Lednickich. Dziś swoim życiem udowadnia, że ufa w plan Boga dla siebie, choć jest to plan niełatwy, bo naznaczony chorobą nowotworową.

[ TEMATY ]

wywiad

choroba

Lednica 2000

Siewcy Lednicy

Agnieszka Chrostowska

Karol Porwich/Niedziela

Agnieszka Chrostowska

Agnieszka Chrostowska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Angelika Kawecka: Oprócz muzyki masz dziś jeszcze jedno, najważniejsze zadanie, walkę z chorobą. Co czułaś, kiedy padła diagnoza i najważniejsze, czy to był dla Ciebie moment buntu wobec Boga czy jeszcze większe do Niego przylgnięcie?

Reklama

Agnieszka Chrostowska: Od czerwca ubiegłego roku wiem, że mam chorobę nowotworową. Dwa tygodnie po Spotkaniu Lednickim byłam umówiona na USG piersi. Godzinę po badaniu miałam wykupiony bilet na pociąg, bo jechałam z Siewcami grać koncert. Poszłam do lekarza z myślą, że to będzie rutyna. Powiedziałam medykowi, żeby się uwijał z badaniem, bo się spieszę. Szybko mnie spacyfikował, mówiąc: Zachorowała Pani na złośliwego raka piersi. Musi Pani zacząć jak najszybciej działać, to bardzo ważne. Zaprowadził mnie do koordynatorki leczenia, a ja nerwowo zerkałam na zegarek, bo chciałam zdążyć na koncert, wtedy to było dla mnie najważniejsze. Nie poczułam, że mi się ziemia osunęła pod nogami, poczułam, że to zadanie do wykonania – wyzdrowienie. To był też moment zaufania, że Pan Bóg wie lepiej. Siedząc w pociągu, miałam więcej czasu, żeby przetrawić to, co usłyszałam u lekarza. Pomyślałam: Chrostowska, zaśpiewałaś setki razy „Jezu, ufam Tobie” – to ufasz czy nie ufasz? A potem przypomniałam sobie słowa hymnu z Lednicy pt. "Pragnę iść za Tobą". Napisałam w nim takie słowa: „Kiedy przechodzę przez dolinę ciemną, chociaż nie widzę, wiem że jesteś ze mną. Idę bez lęku, choć czasami to niełatwe zadanie…”. Uśmiechnęłam się do siebie, że napisałam to, nie wiedząc, co mnie czeka. Teraz te słowa stały się dla mnie testem. Postanowiłam, że zrobię wszystko, żeby móc jak najwięcej koncertować. Cały proces leczenia jest najważniejszy, wiadomo, to jest priorytet, ale ja chciałam zaśpiewać trasę koncertową ustaloną do listopada. To się udało. Nie odwołaliśmy żadnego koncertu. Lekarze tak organizowali leczenie, że mogłam pomiędzy chemią i wizytami w szpitalu jeździć na koncerty. Jeśli ktoś wypatruje cudów, to z mojej perspektywy to był cud. Przyjmując ciężką chemioterapię, miałam na tyle sił, żeby śpiewać koncerty w różnych miejscach w Polsce, a ludzie nie poznali, że jestem chora. Postanowiłam, że zaufam Panu Bogu, wykorzystując wszelkie możliwe sposoby, które doprowadzą mnie do zdrowia. Jak na razie jest coraz lepiej. Leczenie przebiega prawidłowo, lekarze są zadowoleni, ale choroba została wykryta na tyle późno, że potrzeba jeszcze trochę czasu żeby mnie wyleczyć.

Archiwum prywatne

Agnieszka Chrostowska

Agnieszka Chrostowska

Wiele osób w czasie walki z rakiem niechętnie o tym mówi, wstydzi się wypadających włosów, słabości po chemii. Patrząc na Twoje świadectwo w sieci, mam wrażenie, że wypełniasz najpiękniej słowa z Pisma Świętego: „Moc w słabości się doskonali”. Skąd siły do dawania świadectwa nawet w tak trudnym czasie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Każdy chorobę nowotworową przechodzi inaczej. Ja staram się być w dobrym nastroju i myśleć pozytywnie, ale jest sporo trudnych momentów, których nie widać na Facebooku. O nich wiedzą tylko najbliżsi. Moment diagnozy, decyzję, jak się leczyć i czy się leczyć, to chwile, gdy człowiek jest sam ze swoimi myślami. To nie jest łatwe. Wypadające włosy były dla mnie bardzo traumatyczne. W trakcie mojego leczenia umierali znajomi chorzy na nowotwory, i to też za każdym razem było dla mnie wstrząsające. Przecież jestem na podobnej ścieżce. Jednak nadal ufam Bogu i stąd moja siła. Z przekonania, że On poprowadzi mnie najwłaściwszą z dróg, bo kto wie lepiej niż On. I tą drogą idę. Jeśli chodzi o wypadające włosy i pokazywanie się łysą, powód był prozaiczny. Kiedy straciłam włosy, panowały straszne upały i nie wyobrażałam sobie nosić niczego na głowie. Zdecydowałam, że to element mojej drogi i nie będę się tego wstydzić. To wręcz oznaka mojej siły. Nie walczę ze sobą, z chorobą, ja idę ku zdrowiu, tak to nazywam. Nie chcę nienawidzić żadnego z fragmentów mojego ciała, nawet dotkniętego chorobą, bo wszystko mam od Boga. Wiele przemyśleń doprowadziło mnie do tego, w ilu momentach zaniedbałam siebie i wystąpiłam przeciwko temu, co czuło moje ciało, co miałam w myślach, głowie. Wreszcie moje ciało się zbuntowało i pokazało, że dalej tak nie można. Choroba to nie walka, ale odkrywanie, co zadziało się przez lata nie tak i gdzie trzeba to naprawić. Wiem, że jestem chora, mam różne dolegliwości, ale dopóki mam siły, chcę wykorzystywać je, na ile mogę. Staram się być dla kobiet w podobnej sytuacji świadectwem, że można przeżyć tę chorobę i trudy leczenia. Wyjść z tego bez lęku i obaw. Zdarzyło mi się już pomóc kilku kobietom zaraz po diagnozie, kiedy są spanikowane i zagubione. Pomagam im przebrnąć przez pierwsze tygodnie, bo sama wiem, jakie to trudne, gdy człowiek czuje się bezradny. Informacja o nowotworze stawia na głowie wszystko. Też to przeżyłam – zmieniają się priorytety i trzeba umieć znaleźć w tym wszystkim równowagę i zaufanie do Boga.

Co Bóg mówi do Ciebie przez chorobę, jakie wnioski wyciągasz z tej trudnej, ale cennej lekcji? To Twoje rekolekcje życia?

Reklama

Nie wiem, czy to moje rekolekcje życia, może kiedyś jeszcze dostanę większe. Na pewno jest to czas, który odbieram dla siebie jako odnalezienie siebie i powierzenie się Bogu w zaufaniu. Ja nie mam wyjścia – albo zaufam i zyskam spokój, albo nie zaufam i pozostanę w lęku. Zdecydowałam się zaufać, że On mnie przez to wszystko przeprowadzi i przyśle mi taką pomoc, jakiej aktualnie będę potrzebowała. To się dzieje. Przez chorobę Bóg pokazał mi, jak wielką wspólnotę mam wokół siebie. Rodzinę. Ludzi, którym po prostu na mnie zależy. To jest piękne. W codziennej gonitwie nie zawsze się o tym pamięta i nie zawsze się czuje, jakie to jest cenne. Od pierwszych godzin choroby jestem zaopiekowana modlitewnie. Ile Mszy świętych się odprawiło w intencji mojego wyzdrowienia, ile wspólnotowych i indywidualnych pompejanek? Czuję się, jakbym spadając z wysokiej góry wylądowała na miękkiej kołderce. Każdy, kto może, amortyzuje mnie modlitwą, dobrym słowem. Codziennie odbieram jakąś informację, że ktoś pamięta, że mogę na niego liczyć. To daje bardzo dużo siły. Gdy straciłam włosy, moi bracia z Siewców ogolili się na łyso, żeby było mi raźniej. Dbają o mój dobrostan na co dzień i w trasie. To są dowody miłości, które pomagają przetrwać ten trudny czas. Przez tych ludzi Bóg mówi do mnie, że zawsze jest ze mną. Wnioski będę wyciągać jeszcze przez bardzo długi czas. Trzeba zadbać o ciało, które jest świątynią Ducha Świętego. Nie można zaniedbywać potrzeb i sygnałów, które ciało nam daje, bo to wraca w postaci choroby. Nie ma na to mocnych. Jeździłam na rowerze, na biegówkach, myślałam, że zdrowo się odżywiam, nie palę papierosów, nie używam używek, a i to nie wystarczyło, żeby ustrzec się przed chorobą. Teraz mam czas na rozprawienie się ze swoimi duchowymi belkami w oku, których nie widziałam. To wszystko zawierzam Stwórcy.

Jak można Ci pomóc i jeszcze Cię wesprzeć?

Za mną ponad pół roku chemioterapii, która była mocno toksyczna. Z uwagi na to, że mam zaawansowaną chorobę, muszę leczyć się dalej. Aby jak najszybciej się regenerować, potrzebuję kosztownego leczenia wspomagającego. Dzięki niemu mam siłę na koncertowanie z Siewcami Lednicy i tworzenie nowych utworów. W czerwcu ubiegłego roku nie wiedziałam, ile będzie trwało leczenie, zorganizowałam sobie środki na pierwsze miesiące, ale one już się kończą. Z pokorą i trudem musiałam przyznać, że dalej sama sobie nie poradzę i zwróciłam się z prośbą o pomoc do przyjaciół, a oni zanieśli ją dalej, do ludzi dobrej woli. Dzięki fundacji onkologicznej Rakiety, której jestem podopieczną, mam możliwość przeprowadzenia zbiórki na leczenie. Fundacja przekazuje 100% zebranych środków na moje leczenie. Dziękuję w imieniu wszystkich, którzy zmagają się z chorobą, a doświadczają pomocy, za to wsparcie. I proszę, dbajcie o siebie, i proszę Was, nie zaniedbujcie badań i profilaktyki. Ciało mamy od Boga, jest ono tak samo ważne jak nasza dusza!

Agnieszkę można wesprzeć przez Fundację Rakiety: Zrobię wszystko, by móc dalej koncertować (fundacjarakiety.pl)

Tomasz Drążkowski TD Studio

Agnieszka Chrostowska

Agnieszka Chrostowska

Moja Lednica

Moja przygoda z Lednicą i ojcem Janem zaczęła się dość przypadkowo, gdy przyjechałam na studia do Poznania. Kolega z akademika opowiedział mi o spotkaniach w duszpasterstwie i ojcu, który o godz. 7 rano zaprasza na Mszę akademicką, a po niej na śniadanie. To generalnie nie była moja pora, nie znałam tam nikogo, ale darmowe śniadanie było bardzo kuszące dla studentki, więc przyszłam. I te Msze święte były niezwykłe. Lubię rzeczy, które zachwycają, a tam zachwycało wszystko. Eucharystia odprawiana w półmroku w kaplicy, która dosłownie wyglądała jak ze średniowiecza. Najpierw jutrznia, a potem po żołniersku krótka Msza św. i śniadanie w salce, na które każdy mógł przyjść. Ojciec Jan Góra siedział z nami przy stole. Chodziłam tak przez rok i podobało mi się, że zaczynam dzień z Bogiem. Przez ten okres ojciec Jan nie bardzo mnie kojarzył, owszem, raz czy drugi zapytał mnie o imię, ale na tym się kończyło. Natomiast pewnego dnia nie przyszła dziewczyna, która śpiewała psalmy, a żeby zaśpiewać psalm na tej Mszy, trzeba było swoje odczekać, bo było dużo chętnych. Ja się wówczas zgłosiłam i po Mszy ojciec Jan powiedział do mnie: „Ty, dziewczynko, potrafisz śpiewać, przychodź do nas częściej i śpiewaj”. I tak śpiewałam w Lednickiej Scholi w roku 2000. Potem pomagałam ojcu Janowi i zajmowałam się bardziej odpowiedzialnym zadaniami na Lednicy. W 2013 roku napisałam utwór „Ojcze, prowadź mnie”, który był hymnem spotkania. Spodobał się Siewcom i kiedy trzeba było zasilić zespół wokalem, wskoczyłam na to miejsce i już zostałam. W tym roku mija już 10 lat, odkąd wspólnie śpiewamy. Myślę, że o tym czasie można by śmiało napisać książkę. W tym roku to również moja 25. Lednica. Co ciekawe, nigdy nie byłam na spotkaniu jako uczestnik. Zawsze była to jakaś służba – muzyczna, organizacyjna. Te spotkania dają mi niesamowitą radość. Czuję, że spłacam dług Bogu, który dał mi talent. Cieszę się, że w tej przestrzeni mogę Mu dziękować za tę łaskę.

Lednica to dla mnie dzieło, które ma za zadanie prowadzić młodych ludzi do Chrystusa i realnego spotkania z Nim. Do poczucia, że Jezus jest między nami. Lednica to duże spotkania w pierwszą sobotę czerwca, na których pojawiają się setki młodych, ale to też całoroczna praca, to wspólnota, która się wspiera. Choć ojca Jana nie ma już z nami fizycznie ponad 8 lat, to ta lednicka rodzina wciąż jest razem i służy. Można być wolontariuszem, pomagać w promocji, śpiewać w scholi, być w ochronie, na recepcji. Wolontariuszy na spotkanie potrzeba średnio ok. 3 tys., bo zadań jest mnóstwo. Można dołożyć też swoją cegiełkę finansowo. Dla mnie Lednica to możliwość bycia bezinteresownym darem z siebie dla drugiego człowieka, choć zastanawiam się, do kiedy jest ta bezinteresowność, bo ja po każdym spotkaniu, po każdym koncercie, który jest dla mnie małą Lednicą, wiem, że dostaję więcej niż daję. Odpłata przyjdzie zawsze. Od czerwca zeszłego roku zmagam się z chorobą i mam wrażenie, że Bóg otwiera swój komputer i mówi – wypłata. Kolejna siła, kolejna modlitwa w mojej intencji, pomoc finansowa. Tak jakby On wypłacał mi w ratach pensje za te lata służby. W Spotkaniach Lednickich odnajduję wielką radość, ale i potrzebę. Ludzie razem z nami modlą się, jest im bliżej do Jezusa, do Jego miłości. Gdy to widzę, mam poczucie, że osiągnęłam swój cel – dzięki darowi śpiewu pomagać ludziom spotykać Boga.

2024-05-31 22:54

Ocena: +40 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Idę bez lęku

Agnieszka Chrostowska – liderka Siewców Lednicy – swoim życiem udowadnia, że ufa w Boży plan, choć niełatwy, bo naznaczony chorobą nowotworową. W rozmowie z Angeliką Kawecką opowiada o swoich zmaganiach.

Obok Twojej ukochanej muzyki masz teraz jeszcze jedno zadanie – walkę z chorobą. Co czułaś, kiedy usłyszłaś diagnozę? Czy był to dla Ciebie moment buntu wobec Boga?
CZYTAJ DALEJ

Góralka, Żywiec i radość

2024-12-13 09:24

[ TEMATY ]

rozważanie

ks. Marek Studenski

mat. prasowy

Prawdziwa radość nie mieszka w luksusowych pałacach, lecz w sercu otwartym na Boga. Jak znaleźć prawdziwą radość w codziennych wyzwaniach i w relacjach z innymi, nawet gdy wydają się one trudne.

Podzielę się wzruszającymi historiami – o człowieku przygotowującym dom na przyjęcie Boga oraz o kobiecie, która pomimo ogromnych strat, promieniowała niewzruszoną radością.
CZYTAJ DALEJ

Opowieści Adwentowe #12 - Więzień

2024-12-14 16:48

ks. Łukasz Romańczuk

W tym roku zapraszamy do wysłuchania w każdą niedzielę rozważań do Ewangelii na poszczególne niedziele Adwentu. A od poniedziałku do soboty na Opowieści Adwentowe. Będą one do odsłuchania na naszym kanale YouTube oraz na Spotify Niedziela Wrocławska.

YouTube:
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję