Reklama

Niedziela Wrocławska

Odyseja małżeńska, czyli długa podróż do dzieciństwa

– Nie ma ludzi permanentnie niezdolnych do miłości – mówią Monika i Kamil Waliccy, małżeństwo psychologów, członkowie Wspólnoty Młodych Małżeństw „Życie”. – Zranienia, szczególnie te z dzieciństwa, mogą zamykać na miłość. To na pewno utrudnia naukę kochania, ale nie uniemożliwia jej. Monika i Kamil pomogą nam rozprawić się z przeszłością, która odbija się czkawką w naszych relacjach małżeńskich

Niedziela wrocławska 14/2019, str. VI

[ TEMATY ]

wspólnota

małżeństwo

Archiwum prywatne

Monika i Kamil Waliccy

Monika i Kamil Waliccy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jabłko niezgody

Dzieciństwo. Czas, w którym dajemy się formować jak plastelina. Jesteśmy zlepkiem doświadczeń, otaczających nas wzorców, poprzez które postrzegamy świat. To właśnie w tym czasie kształtuje się w nas obraz mężczyzny i kobiety, matki i ojca – tworzymy własny konstrukt miłości. W dzieciństwie obserwujemy zachowania dorosłych i na ich podstawie uczymy się, jak okazywać miłość, co jest dozwolone, a czego należy się wystrzegać. – Czy mówić o niej, czy przedstawiać ją czynami np. robiąc herbatę? Czy dobrze jest mówić o swoich potrzebach drugiej osobie, czy lepiej zachować je dla siebie, oczekując ich spełnienia? Czy mówienie o swoich potrzebach jest oznaką słabości, czy służy nawiązywaniu bliskich relacji z drugą osobą? – wskazuje Kamil. Pytanie tylko, czy zinterpretowana przez nas rzeczywistość zadziała otwierająco na doświadczenie miłości i pozwoli nam nadal się kształtować, czy też sprawi, że zastygniemy jak modelina, sparaliżowani podjęciem walki o zdrowe uczucie? Ta druga postawa może się okazać jabłkiem niezgody w naszym małżeństwie.

Puszka Pandory

Okres dzieciństwa ma kluczowy wpływ na nasze życie. Niestety, wiele doświadczeń z najmłodszych lat kładzie się cieniem na naszych relacjach małżeńskich. Monika i Kamil na wybranych przykładach przedstawiają przyczyny i skutki problemów w związkach małżeńskich. W psychologii są one nazywane schematami, konstruktami, czy mechanizmami zachowania. Często są nieuświadomione. Otwieramy Puszkę Pandory...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przykład pierwszy: dziewczynka, która wychowywała się w rodzinie, w której przedstawiono jej wzorzec silnej kobiety, w małżeństwie będzie czuła się samowystarczalna, natomiast mężczyzna w takiej relacji może czuć się niepotrzebny. Idźmy dalej – jeżeli chłopiec wychowywał się w domu, w którym nie szanowano kobiet, w przyszłości może mieć problem z okazywaniem szacunku żonie. W ogóle, jeżeli rodzice w małżeństwie źle się do siebie odnosili, dziecko mogło nauczyć się takiego wykrzywionego wzorca komunikacji damsko-męskiej. – W terapii systemowej pojawia się sformułowanie takie, jak mity rodzinne, czyli wzorce przekazywane z pokolenia na pokolenie, schematy funkcjonowania człowieka – mówi Monika. Należy do nich np. wyniesiony z rodzinnego podwórka wzorzec kobiety zajmującej się domem i mężczyzny utrzymującego rodzinę – w przyszłości takiemu mężczyźnie może być trudno przyjąć i zaakceptować, że jego żona ma pragnienie rozwoju zawodowego i chce podjąć pracę. Przyczynami problemów w małżeństwie mogą być także niewiara w siebie, własną wyjątkowość, potencjał i intelekt, jak i nawet lęk przed samą miłością spowodowany odrzuceniem w dzieciństwie, bądź utratą bliskiej osoby.

Reklama

Następnie – dziecko żyjące w rodzinie, gdzie była stosowana przemoc, jest często uczone tego, że na miłość trzeba zasłużyć. Dziecko wychowywane w domu, w którym rodzice ciągle się kłócą, może w przyszłości nie chcieć zawrzeć związku małżeńskiego, ponieważ miłość postrzega jako ciągłą kłótnię. Jeżeli wynosimy z domu obraz rozpadu małżeństwa, byliśmy świadkami rozwodu rodziców, możemy nawet stracić wiarę w miłość, bo kojarzy nam się ona wyłącznie ze zranieniem. Często osoba, która pełni rolę tzw. opiekuna w relacji małżeńskiej, w dzieciństwie też musiała się kimś zaopiekować. – Takie zjawisko nazywa się paternalizacją – podpowiada Monika. – Wtedy dziecko przejmuje w rodzinie funkcję osoby dorosłej. Zamiast zając się sobą, zajmuje się innymi. Taka osoba może być wreszcie zmęczona tą opieką i wtedy w dorosłym życiu może zbudzić się w niej małe, bezbronne dziecko. Czasami kobieta lub mężczyzna w relacji przejawiają zachowania depresyjne czy agresywne, ponieważ są przekonani, że tylko to może zwrócić na nich uwagę partnera.

Przed nami jeszcze kilka przykładów, o których opowiada Kamil. Kiedy dziecko widzi konflikt, w którym rodzice reagują wybuchowo lub wcale nie mówią o swoich uczuciach, potrzebach, obawach – kumuluje w sobie ten ładunek emocjonalny, a potem szuka sposobu jego ujścia. Sięga wtedy po alkohol, narkotyki, hazard, pornografię czy inne, mocno uzależniające używki. – Uważam, że żeby mówić o prawdziwej miłości, musi się ona składać z dwóch komponentów: z wymagań i afirmacji. Wymagania służą rozwojowi, a afirmacja sprawia, że czujemy się docenieni – dzieli się opinią Kamil. – Jeżeli w dzieciństwie doświadczyliśmy tylko jednego z tych komponentów, to bardzo prawdopodobne, że w dorosłości nie będziemy czuli się kochani. Obserwuję u wielu mężczyzn, którzy w dzieciństwie nie byli doceniani, a tylko od nich wymagano, że nie czują się w pełni wartościowi i ciągle poszukają dziedziny, która im to poczucie da. Oby znaleźli je w Bogu. Taki mężczyzna może nie być przyzwyczajony do doceniania bliskich osób. Jego żona, choć bardzo na to czeka, może nigdy nie usłyszeć, jakie pyszne kanapki przygotowała mu do pracy i jak wyjątkowo dziś wygląda, co z czasem wywoła w niej frustrację, a następnie odbije się na wzajemnej relacji.

Reklama

To tylko niektóre z przykładów, które przybliżyli nam terapeuci. Ta lista zdaje się nie mieć końca, ale nie podajemy jej ze względu na efektywność, czy podkreślenie ogromu cierpień, jakich może doświadczać małżeństwo. Mamy nadzieję, że jeżeli ktoś dostrzeże w sobie podobne mechanizmy i uświadomi sobie ich podłoże, zechce działać i podjąć pracę nad sobą oraz swoim małżeństwem. Te informacje są także dobrymi wskazówkami dla narzeczonych oraz rodziców w relacjach ze swoimi pociechami.

Praca nad sobą

Dlaczego pielęgnujemy nasze zranienia?

– Jeżeli jestem zraniona, jestem słaba. Jeżeli jestem słaba, to ktoś się może mną zająć – odpowiada Monika. – Osoby zranione wyuczyły się bezradności. Nie wierzą w to, że może istnieć ktoś, kto nie będzie próbował ich zranić. Możemy bać się podjąć pracy nad sobą, bo wolimy żyć tak jak do tej pory. Wolimy dobrze dopasowaną, choć palącą koszulę Dejaniry, niż nowe szaty, które nie będą nas ranić. To, co nowe nas przeraża. Nasze zranienia są protezą, z którą nauczyliśmy się żyć. Po co więc przechodzić rehabilitację i korzystać ze zdrowej nogi? Poza tym ciężko nam przyjąć, że powinniśmy nad sobą pracować. Zazwyczaj chcemy zmieniać tę drugą osobę, szukać w innych naszego nieszczęścia.

Reklama

Po pierwsze: zacznij od siebie. Pomyśl, co możesz zrobić, żeby w waszej relacji było lepiej. Co przeszkadza ci w kochaniu samego siebie? Otwórz swoje serce na zmianę, a myślenie zamień w działanie. Jeśli czujesz, że najbliżsi nie są w stanie ci pomóc – skorzystaj z pomocy specjalisty. Nasi psycholodzy podpowiadają, że na terenie Wrocławia działa kilkanaście poradni rodzinnych przy parafiach oraz mnóstwo gabinetów terapeutycznych poza parafiami, a nasze miasto rozwija się najprężniej w dziedzinie poradnictwa rodzinnego.

– Zranienia wymagają łamania schematów, czasu, a my jesteśmy pokoleniem instant – mówi Kamil. Warto jednak podjąć tę pracę. Poznawanie prawdy o samym sobie wymaga odwagi i działania, ale zapewniamy – to nagroda warta więcej, niż złote runo.

2019-04-03 10:09

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dzień Wspólnoty Apostolstwa Modlitwy

Niedziela legnicka 26/2019, str. 5

[ TEMATY ]

wspólnota

apostolstwo

Monika Łukaszów

W spotkaniu uczestniczyli członkowie AM m.in. z Wrocławia, Legnicy i Kamiennej Góry

W spotkaniu uczestniczyli członkowie AM m.in. z Wrocławia, Legnicy
i Kamiennej Góry

W mocy Bożego Ducha – to hasło XXII Dnia Wspólnoty Apostolstwa Modlitwy, który odbył się 15 czerwca br. w Legnicy, w parafii Matki Bożej Królowej Polski. W tym modlitewnym spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele i sympatycy tego stowarzyszenia z archidiecezji wrocławskiej i diecezji legnickiej.

CZYTAJ DALEJ

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników.
Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę...
Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego.
W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.

CZYTAJ DALEJ

Małżeństwo z Andrychowa idzie ze swojego domu do grobu św. Jakuba, dziękując za 35 lat życia sakramentalnego

Mają już za sobą dwa tygodnie pieszej wędrówki. Zostało im jeszcze 100 dni, by planowo dotrzeć do sanktuarium w Santiago de Compostela. Dorota i Rafał Janoszowie zamierzają pokonać 2890 km. Wyruszyli z Andrychowa Drogą św. Jakuba, by podziękować za 35 lat małżeństwa. Dziękują także za trójkę swych dzieci, za pozostałych członków rodziny, za przyjaciół i za to, co ich w życiu spotkało. Andrychowskie małżeństwo znane jest z wieloletniego zaangażowania w Ekstremalną Drogę Krzyżową.

Małżonkowie przyznają, że po raz pierwszy znaleźli się na tym jednym z najbardziej znanych szlaków pielgrzymkowych 10 lat temu. „Było to dla nas bardzo głębokie doświadczenie duchowe, powiązane wtedy z wdzięcznością za 25 lat wspólnego życia małżeńskiego. Okazało się, że Camino wpisało się głęboko w nasze serca, a my wpisaliśmy je w serca naszych dzieci i ich przyjaciół. Za nami 6 takich wędrówek trasą północną i portugalską” - opowiadają na swym facebookowym profilu, który nazwali „Camino Wdzięczności”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję